Rozdział napisany w oparciu o 4 Księgę Mojżeszową 20,14-29; 21,1-9.
Obóz izraelski w Kadesz położony był w niewielkiej odległości od granic Edomu i zarówno Mojżesz, jak i lud gorąco pragnęli, by droga do ziemi obiecanej wiodła przez ten kraj. Zgodnie z Bożym rozkazem posłali poselstwo królowi edomskiemu: “Tak mówi twój brat Izrael: Ty znasz całą udrękę, która nas spotkała. Że ojcowie nasi poszli do Egiptu. Mieszkaliśmy w Egipcie przez długi czas, lecz Egipcjanie gnębili nas i naszych ojców. Wołaliśmy więc do Pana, a On wysłuchał naszego głosu i zesłał anioła, a ten wyprowadził nas z Egiptu. Teraz jesteśmy w Kadesz, w mieście na granicy twojej ziemi. Pozwól nam przejść przez twoją ziemię. Nie pójdziemy przez pola uprawne ani przez winnice i nie będziemy pić wody ze studzien; pójdziemy drogą królewską, nie zboczywszy ni w prawo, ni w lewo, aż przejdziemy przez twoją ziemię”. PP 314.1
Na tę uprzejmą prośbę nadeszła odmowa z pogróżkami: “Nie wolno wam przejść przez moją ziemię; w przeciwnym razie wystąpimy z mieczem przeciwko tobie”. PP 314.2
Zdziwieni tą odmowną odpowiedzią przywódcy izraelscy wysłali do króla drugie poselstwo z obietnicą: “Pójdziemy utartą drogą, a jeżeli już my i nasze stada będziemy pić twoją wodę, to zapłacimy za nią; rzecz to błaha. Chodzi tylko o to, abym pieszo przeszedł”. PP 314.3
“Nie przejdziesz” — brzmiała odpowiedź. Przy trudniejszych przejściach stały już uzbrojone grupy Edomitów, tak więc żadne pokojowe posunięcie się do przodu w tym kierunku było niemożliwe, a użycie siły było Hebrajczykom zabronione. Musieli więc odbyć długą podróż naokoło ziemi edomskiej. PP 314.4
Gdyby lud zaufał Bogu, gdy nadeszła próba, Wódz zastępów anielskich przeprowadziłby ich przez Edom, a strach przed nimi opanowałby mieszkańców tego kraju, tak że zamiast okazywania wrogości spotkaliby się z przychylnością. Jednak Izraelici nie działali natychmiast według słowa Bożego i w czasie, gdy narzekali i szemrali dogodna sposobność przeminęła. Kiedy wreszcie byli gotowi, by przedstawić swoje prośby królowi Edomu, spotkali się z odmową. Od chwili, gdy opuścili Egipt, szatan ciągle kładł przeszkody i pokuszenia na ich drogę, aby nigdy nie odziedziczyli Kanaanu. A swoją własną niewiarą wielokrotnie umożliwiali szatanowi przeciwstawianie się zamiarowi Bożemu. PP 314.5
Ważne jest, żeby wierzyć Słowu Bożemu i według niego natychmiast działać, w czasie, gdy aniołowie Boży czekają, by nam pomagać. Źli aniołowie są gotowi, by zakwestionować każdy nasz krok do przodu. A gdy Bóg w swej opatrzności zachęca swe dzieci, by szły naprzód, gdy jest gotowy, by uczynić dla nich wielkie rzeczy, to szatan kusi je, by przez swoje wahanie i zwłokę budziły niezadowolenie Boże. Stara się wzbudzić ducha sporów, niewiarę oraz wywołać szemranie i tym samym pozbawić błogosławieństw, którymi Bóg pragnął je obdarzyć. Słudzy Boży powinni być ludźmi skwapliwymi w wypełnianiu rozkazów, zawsze gotowymi, by działać tak szybko, jak tylko Opatrzność otworzy im drogę. Każda zwłoka z ich strony daje czas szatanowi, by mógł ich pokonać. PP 315.1
W pierwszych instrukcjach udzielonych Mojżeszowi co do przejścia przez Edom Bóg oznajmił, że Edomici będą się bać Izraelitów i zabronił swemu ludowi wykorzystywać tę przewagę. Ponieważ moc Boża była po stronie Izraela, a strach Edomitów mógłby spowodować, że staliby się łatwą zdobyczą, przeto Hebrajczycy nie mieli się pastwić nad nimi. Rozkaz brzmiał: “Ale i wy bądźcie bardzo ostrożni. I nie wszczynajcie z nimi wojny, gdyż nie dam wam z ich ziemi ani jednej piędzi; góry Seir dałem bowiem w dziedziczne posiadanie Ezawowi”. 5 Mojżeszowa 2,4.5. PP 315.2
Edomici byli potomkami Bożych sług, Abrahama i Izaaka, i przez wzgląd na nich, Bóg okazał łaskę dzieciom Ezawa. Dał im górę Seir w posiadanie i nie mieli być niepokojeni, chyba że na skutek grzechów sami znaleźliby się poza zasięgiem Jego miłosierdzia. Obywatelom Kanaanu, którzy dopełnili miarę swej niesprawiedliwości, Hebrajczycy mieli odebrać ziemię i całkowicie ich wygładzić, ale Edomici byli ciągle jeszcze poddawani próbom i jako tacy byli traktowani miłosiernie. Bóg znajduje upodobanie w łasce i objawia swą litość zanim wykonuje wyroki. Poucza Izraelitów, że mają oszczędzać ludzi w Edomie, zanim rozkaże im wyniszczyć mieszkańców Kanaanu. PP 315.3
Przodkowie Edomczyków i Izraelitów byli braćmi i pomiędzy nimi powinna istnieć braterska życzliwość i uprzejmość. Zakazano Izraelitom, by zarówno teraz, jak i kiedykolwiek w przyszłości mścili się za zniewagę, której doznali, gdy odmówiono im pozwolenia na przejście przez ich ziemie. Nie wolno było im również spodziewać się, że posiądą jakąkolwiek część ziemi edomskiej. W czasie gdy Izraelici byli wybranym i cieszącym się łaską ludem Bożym, musieli zważać na ograniczenia, które Bóg na nich nałożył. Pan obiecał im niemałe dziedzictwo, nie powinni jednak uważać, że są jedynymi na ziemi, którzy mają jakiekolwiek prawa i usiłować odepchnąć wszystkich innych. PP 315.4
Polecono im, aby we wszystkich kontaktach z Edomitami strzegli się, by nie wyrządzać im krzywdy. Mogli z nimi handlować, kupując potrzebne towary, ale mieli niezwłocznie płacić za wszystko, co otrzymali. Aby zachęcić Izraelitów, by ufali Bogu i byli mu posłuszni przypomniano im: “Pan, twój Bóg, błogosławił cię w każdym dziele rąk twoich (...) a niczego ci nie brakowało”. 5 Mojżeszowa 2,7. Nie byli uzależnieni od Edomitów, gdyż mieli Boga, który jest bogaty we wszelkie środki. Zakazano im siłą lub oszustwem próbować zdobyć cokolwiek, co należało do Edomitów, ale we wszystkich stosunkach mieli ukazać zasadę boskiego prawa: “Będziesz miłował bliźniego twego, jako siebie samego”. PP 315.5
Gdyby w ten sposób, tak jak Bóg zamierzał, przeszli przez Edom, ich przejście byłoby błogosławieństwem nie tylko dla nich samych, ale i dla mieszkańców tego kraju. Dałoby to Edomitom okazję, by zaznajomili się z Bożym ludem, Jego kultem i doświadczyli, jak Bóg Jakuba darzy powodzeniem tych, którzy się Go boją i kochają Go. Lecz temu wszystkiemu przeszkodziła niewiara Izraela. Pan w odpowiedzi na ich wołania dał im wodę, lecz pozwolił, by ich niewiara sama doprowadziła do ukarania ich. Znów muszą przemierzać pustynię i gasić swoje pragnienie z cudownego źródła, którego, gdyby Mu zaufali, nie potrzebowaliby nigdy więcej. PP 316.1
Na skutek tego zastępy izraelskie ponownie zwróciły się w kierunku południa i wyruszyły nieurodzajnymi pustkowiami, które wydawały im się jeszcze bardziej ponure po tym, jak przelotnie ujrzeli zielone miejsca wśród wzgórz i dolin Edomu. W łańcuchu górskim wznoszącym się nad tą posępną pustynią znajdowała się góra Hor, na szczycie której miał umrzeć i być pochowany Aaron. Gdy Izraelici dotarli do tej góry Mojżeszowi był dany rozkaz: “Weź Aarona i jego syna Eleazara i wyprowadź ich na górę Hor. I każ Aaronowi zdjąć jego szaty i odziej w nie jego syna Eleazara. Aaron zaś tam umrze i będzie przyłączony do ludu swego”. 4 Mojżeszowa 20,25.26. PP 316.2
Obaj sędziwi mężowie i młody człowiek z trudem wspinali się na szczyt góry. Głowy Mojżesza i Aarona bielił śnieg stu dwudziestu lat. Ich długie i pełne wydarzeń życie odznaczało się najcięższymi doświadczeniami i największymi zaszczytami, jakie kiedykolwiek przypadły w udziale człowiekowi. Byli to mężowie o wybitnych wrodzonych zdolnościach, ale wszystkie ich siły rozwinęły się, były spotęgowane i uszlachetnione na skutek obcowania z Nieskończonym. Swoje życie spędzili na niesamolubnej pracy dla Boga i bliźnich, ich oblicza zdradzały wielką siłę wewnętrzną, stanowczość, szlachetność zamiarów oraz głębię uczuć. PP 316.3
Przez wiele lat Mojżesz i Aaron stali razem, ramię przy ramieniu, w swych troskach i pracy. Razem borykali się z niezliczonymi niebezpieczeństwami i razem dzielili niezwykłe błogosławieństwo Boże. Lecz zbliżał się czas, kiedy musieli być rozłączeni. Posuwali się naprzód bardzo wolno, gdyż każda chwila spędzona razem była drogocenna. Wejście na górę było strome i uciążliwe. Przystawali często, by odpocząć, rozmawiali o przeszłości i przyszłości. Przed nimi, tak daleko jak okiem sięgnąć, rozciągała się pustynia, miejsce ich wędrówki. Tam, w dole, rozłożyły się rozległym obozem zastępy izraelskie, którym ci wybrani mężowie poświęcili najlepszą część swego życia, i których pomyślnością byli tak głęboko zainteresowani oraz ponieśli dla nich tak wielkie ofiary. Gdzieś poza górami Edomu była droga, która prowadziła do ziemi obiecanej — ziemi, której błogosławieństwami Mojżesz i Aaron nie mieli się już cieszyć, ale żadne buntownicze uczucia nie znalazły miejsca w ich sercach, a z ich ust nie wyszło żadne słowo szemrania. Na ich obliczach malował się jednak wielki smutek, gdy wspominali to, co ich wykluczyło z dziedzictwa ich ojców. PP 316.4
Dzieło Aarona na rzecz ludu izraelskiego było ukończone. Przed czterdziestu laty, w wieku osiemdziesięciu trzech lat, Bóg powołał go, aby przyłączył się do Mojżesza w jego wielkiej i doniosłej misji. Współpracował ze swoim bratem wyprowadzając dzieci Izraela z Egiptu. Podtrzymywał ręce wielkiego wodza, gdy zastępy hebrajskie walczyły z Amalekitami. Pozwolono mu wejść na górę Synaj, zbliżyć się przed oblicze Boże i ujrzeć boską chwałę. Pan powierzył rodzinie Aarona urząd kapłański, a jego samego zaszczycił wyświęceniem na najwyższego kapłana. Utwierdzono go w jego świętym urzędzie przez straszny przejaw boskiego wyroku w zagładzie Koracha i jego towarzyszy. To dzięki wstawiennictwu Aarona plagi zostały wstrzymane. Kiedy jego dwaj synowie zostali zabici, ponieważ zlekceważyli wyraźny rozkaz Boży, nie buntował się, ani nawet nie szemrał. Jednakże zapis jego szlachetnego życia został splamiony. Aaron popełnił poważny grzech, kiedy uległ naleganiom ludu i uczynił złotego cielca pod górą Synaj, a potem jeszcze raz, gdy połączył się z Miriam, zazdroszcząc Mojżeszowi i szemrając przeciwko niemu. A potem, z Mojżeszem, obraził Pana w Kadesz, gdy nie usłuchał rozkazu, by przemówić do skały, aby wydała wodę. PP 317.1
Według Bożych zamierzeń ci wielcy przywódcy Jego ludu powinni być przedstawicielami Chrystusa. Aaron nosił imiona Izraela na swej piersi. Oznajmiał ludowi wolę Bożą. Wchodził do miejsca najświętszego w dniu sądnym, “nie bez krwi”, jako pośrednik całego Izraela. Po dokonaniu obrzędu, wychodził i błogosławił zgromadzeniu, tak jak Chrystus przyjdzie, by błogosławić oczekujących Go ludzi, kiedy dzieło pojednania na ich rzecz zostanie dokonane. To właśnie wzniosły charakter tego świętego urzędu jako reprezentanta naszego wspaniałego Najwyższego Kapłana, sprawił, że grzech Aarona, który popełnił w Kadesz, był tak ogromnej wagi. PP 317.2
Mojżesz z głębokim smutkiem zdjął z Aarona święte szaty i włożył je na Eleazara, który stał się z boskiego postanowienia jego następcą. Z powodu grzechu, popełnionego w Kadesz, odebrano Aaronowi przywilej pełnienia w Kanaanie obowiązków najwyższego kapłana Bożego — złożenia pierwszej ofiary w ziemi obiecanej i tym samym poświęcenia dziedzictwa Izraela. Mojżesz miał nadal nieść brzemię prowadzenia ludu aż do samych granic Kanaanu. Miał przybliżyć się do ziemi obiecanej i ujrzeć ją, ale nie miał do niej wejść. Gdyby ci słudzy Boży znieśli bez szemrania próbę, której byli poddani, gdy stali przed skałą w Kadesz, jakże inaczej wyglądałaby ich przyszłość. Złego czynu nie można nigdy odwrócić. Może się zdarzyć, że pracą całego życia nie można odrobić tego, co zostało stracone w jednej chwili pokusy lub bezmyślności. PP 317.3
Nieobecność w obozie dwóch wielkich przywódców oraz fakt, że towarzyszył im Eleazar, który, jak było wiadomo, miał być następcą Aarona na świętym urzędzie, wzbudziła uczucie lęku i ich powrót był oczekiwany z niepokojem. PP 318.1
Gdy ludzie rozglądali się wokół siebie po licznym zgromadzeniu, widzieli, że prawie wszyscy starsi, którzy wyszli z Egiptu wyginęli na pustyni. Wszyscy przeczuwali coś złego, pamiętając o wyroku ogłoszonym Mojżeszowi i Aaronowi. Niektórzy byli świadomi celu tej tajemniczej podróży na szczyt góry Hor i ich troska o przywódców wzrosła pod wpływem gorzkich wspomnień i wyrzutów sumienia. PP 318.2
Wreszcie dostrzegli sylwetki Mojżesza i Eleazara, którzy wolno schodzili ze zbocza góry, ale Aarona nie było z nimi. Eleazar był ubrany w kapłańskie szaty na znak, iż objął święty urząd po ojcu. PP 318.3
Gdy lud z ciężkim sercem zebrał się wokół swego przywódcy, Mojżesz powiedział im, że Aaron zmarł na jego rękach na górze Hor, i że go tam pochowali. Całe zgromadzenie wpadło w rozpacz i zaczęło lamentować, ponieważ wszyscy kochali Aarona, mimo że często byli powodem jego bólu: “Opłakiwał Aarona cały dom Izraela przez trzydzieści dni”. 4 Mojżeszowa 20,29. PP 318.4
Na temat pogrzebu najwyższego kapłana Izraela w Piśmie Świętym znajdujemy tylko zwięzły zapis: “Tam umarł Aaron i tam został pogrzebany”. 5 Mojżeszowa 10,6. Jakiż uderzający kontrast między tym pogrzebem, przeprowadzonym zgodnie z wyraźnym rozkazem Bożym, a zwyczajem panującym obecnie. W dzisiejszych czasach obrzędy związane z pogrzebem człowieka na wysokim stanowisku stają się często okazją do ostentacyjnych i ekstrawaganckich pokazów. Gdy umarł Aaron, jeden z najznakomitszych mężów, jacy kiedykolwiek żyli, świadkami jego śmierci i uczestnikami pogrzebu byli tylko jego dwaj najbliżsi przyjaciele. Ten samotny grób na górze Hor został na zawsze ukryty przed wzrokiem Izraela. Bóg nie jest uczczony wielkim pokazem przepychu, tak często urządzanym dla zmarłych, i ponoszeniem nadmiernych wydatków na to, by ich ciała obróciły się w proch. PP 318.5
Całe zgromadzenie izraelskie żałowało Aarona, ale Izraelici nie mogli odczuwać tej straty tak boleśnie jak Mojżesz. Śmierć Aarona dobitnie przypominała mu o tym, że jego własny koniec jest bliski. Mimo że czas jego pobytu na ziemi miał być krótki, głęboko odczuwał stratę swego wiernego towarzysza — tego, który przez tak długie lata dzielił z nim jego radości i smutki, nadzieje i obawy. Teraz Mojżesz musiał sam kontynuować dzieło, ale wiedział, że Bóg był jego przyjacielem, i że powinien się na Nim mocniej oprzeć. PP 318.6
Wkrótce po opuszczeniu góry Hor Izraelici ponieśli klęskę w bitwie z Aradem, jednym z królów kananejskich. Jednak gdy gorliwie szukali pomocy u Boga, boskie wsparcie zostało im zapewnione, a ich nieprzyjaciele rozgromieni. PP 318.7
Zwycięstwo to, zamiast wywołać wdzięczność i doprowadzić lud do tego, żeby uświadomili sobie swoją zależność od Boga, uczyniło ich chełpliwymi i pewnymi siebie. Wkrótce popadli w stary nawyk szemrania. Teraz zaczęli przejawiać niezadowolenie, że wojskom izraelskim nie pozwolono posunąć się naprzód do Kanaanu prawie czterdzieści lat temu, bezpośrednio po ich buncie, wywołanym sprawozdaniem szpiegów. Orzekli, że ich długi pobyt na pustyni był zbyteczną zwłoką, argumentując, że w przeszłości mogli tak samo łatwo pokonać wrogów jak teraz. PP 319.1
Kontynuowali swą podróż na południe, drogą prowadzącą przez gorącą, piaszczystą dolinę, pozbawioną cienia i roślinności. Droga wydawała się długa i trudna. Znów nie wytrzymali próby swej wiary i cierpliwości. Przez ustawiczne podkreślanie ciemnej strony swych przeżyć coraz bardziej oddalali się od Boga. Stracili z oczu fakt, że gdyby nie ich szemranie, gdy przestała płynąć woda w Kadesz, to mogliby zaoszczędzić sobie wędrówki wokół Edomu. Bóg zamierzał dla nich lepsze rzeczy. Ich serca powinny być wypełnione wdzięcznością dla Niego za to, że ich tak lekko ukarał za grzech, ale zamiast tego schlebiali sobie, że, gdyby Mojżesz i Bóg nie wtrącali się, mogliby już teraz posiadać ziemię obiecaną. Chociaż sami ściągnęli na siebie kłopoty, które spowodowały, że ich los był o wiele cięższy niż Bóg zamierzał, Jego oskarżali o wszystkie swoje niepowodzenia. Dlatego pielęgnowali gorzkie myśli, dotyczące Bożego postępowania z nimi i w końcu byli niezadowoleni ze wszystkiego. Egipt wydawał się im bardziej świetlany i bardziej pożądany niż wolność i kraj, do którego Bóg ich prowadził. PP 319.2
Gdy Izraelici pobłażali duchowi niezadowolenia byli skłonni znaleźć winę nawet w błogosławieństwach: “I zaczął lud mówić przeciw Bogu i przeciw Mojżeszowi: Po co wyprowadziliście nas z Egiptu, czy po to, abyśmy pomarli na pustyni? Gdyż nie mamy chleba ani wody i zbrzydł nam ten nędzny pokarm”. 4 Mojżeszowa 21,5. PP 319.3
Mojżesz dokładnie przedstawił ludowi jego wielki grzech. Jedynie moc Boża uchroniła ich, gdy szli “przez tę wielką i straszną pustynię, gdzie były węże jadowite i skorpiony; przez bezwodne pustkowie”. 5 Mojżeszowa 8,15. W każdym dniu ich wędrówki byli zachowani dzięki cudownemu boskiemu miłosierdziu. Wszędzie, gdzie Bóg ich prowadził, znajdowali wodę, by ugasić pragnienie, i niebiański chleb, by zaspokoić głód, oraz pokój i bezpieczeństwo pod tajemniczym obłokiem za dnia i słupem ognia w nocy. Aniołowie służyli im, gdy wspinali się na skaliste wzniesienia lub posuwali się po wyboistych ścieżkach pustyni. Jednakże przetrzymali trudności i nie było ani jednego słabego w ich szeregach. W czasie długiej wędrówki nie puchły im nogi, ani nie niszczyły się ich ubrania. Bóg ujarzmiał przed nimi srogie drapieżne zwierzęta oraz jadowite, pustynne i leśne, gady. Jeżeli pomimo tych wszystkich znaków Jego miłości ludzie stale będą narzekali Bóg cofnie swą ochronę, dopóki nie uznają Jego łaskawej opieki i nie powrócą do Niego w pokucie i w pokorze. PP 319.4
Ponieważ byli ochraniani boską mocą, nie zdawali sobie sprawy z niezliczonych niebezpieczeństw, które im ciągle zewsząd zagrażały. W niewdzięczności i niewierze spodziewali się śmierci, teraz Bóg pozwolił, by śmierć nadeszła w postaci jadowitych węży, zwanych “ognistymi wężami” z powodu straszliwych skutków, jakie wywoływało ich ukąszenie, powodujące silne zapalenie oraz rychłą śmierć, i od których roiło się na pustyni. Gdy ochraniająca ręka Boża została usunięta z Izraela, wielka liczba ludzi została zaatakowana przez te jadowite stwory. PP 320.1
Teraz trwoga i zamieszanie zapanowały w obozie. Prawie w każdym namiocie ktoś umierał lub umarł. Nikt nie był bezpieczny. Często cisza nocna była przerywana przejmującymi krzykami, które wskazywały, że są nowe ofiary. Wszyscy byli zajęci pomagając cierpiącym lub w rozdzierającym niepokoju usiłując ochronić tych, którzy jeszcze nie byli ukąszeni. Żadne szemranie nie wyszło z ich ust. W porównaniu z obecnym cierpieniem dawne trudności i doświadczenia wydawały się nieistotne. PP 320.2
Lud sam ukorzył się przed Bogiem. Przychodzili do Mojżesza z wyznaniem winy i błaganiami. “Zgrzeszyliśmy”, powiadali, “bo mówiliśmy przeciwko Panu i przeciwko tobie”. 4 Mojżeszowa 21,7. Tak niedawno oskarżali go o to, że jest ich najgorszym wrogiem, przyczyną ich wszystkich zmartwień i nieszczęść, ale nawet gdy te słowa były na ich ustach, wiedzieli, że ich oskarżenie było fałszywe i gdy na nich wkrótce przyszło prawdziwe doświadczenie, uciekali się do niego, jako do jedynego, który może wstawić się za nimi do Boga. “Módl się do Pana”, wołali, “żeby oddalił od nas te węże”. 4 Mojżeszowa 21,7. PP 320.3
Mojżesz miał zrobić z boskiego rozkazu miedzianego węża, który by przypominał żywego, i wywyższyć go wśród ludu. Wszyscy, którzy zostali ukąszeni, mieli spojrzeć na niego, żeby otrzymać pomoc. Mojżesz tak uczynił i radosna wieść rozeszła się po obozie, że wszyscy, którzy zostali ukąszeni, mogą patrzeć na miedzianego węża i żyć. Wielu już zmarło, a gdy Mojżesz podniósł węża na drągu, niektórzy nie wierzyli, że jedynie przypatrywanie się figurze z kruszca może ich uzdrowić, i tracili życie na skutek swej niewiary. Jednak było wielu i takich, którzy uwierzyli w postanowienie Boże. Ojcowie, matki, bracia i siostry z niepokojem angażowali się w niesieniu pomocy swoim cierpiącym, umierającym przyjaciołom, by utkwili omdlewające oczy w wężu. A tym, którzy mdleli i umierali, tylko jedno spojrzenie wystarczało, by byli całkowicie uzdrowieni. PP 320.4
Ludzie dobrze wiedzieli, że nie było żadnej mocy w miedzianym wężu, która wywoływałaby taką zmianę w tych, którzy na niego patrzyli. Uzdrawiająca moc pochodziła od samego Boga. W swojej mądrości wybrał taką drogę, by okazać swą moc. Dzięki temu prostemu sposobowi ludzie uświadomili sobie, że sami swymi grzechami ściągnęli to nieszczęście na siebie. Przekonali się także, że gdy będą posłuszni Bogu, nie mają się czego obawiać, ponieważ On ich zachowa. PP 320.5
Przez wywyższenie miedzianego węża udzielono Izraelowi ważnego pouczenia. Nie mogli sami uratować się od fatalnych skutków trucizny, znajdującej się w ich ranach. Jedynie Bóg mógł ich uleczyć, ale żądał, by wykazali wiarę w warunek, który postawił. Musieli patrzeć, by żyć. Ich wiara była miła Bogu, a patrząc na węża pokazywali swą wiarę. Wiedzieli, że wąż sam w sobie nie miał żadnej mocy, ale był symbolem Chrystusa. W ten sposób potrzeba wiary w Jego zasługi była żywa w ich pamięci. Dotychczas wielu przyniosło ofiary Bogu, uważając, że czyniąc to, wystarczająco odpokutowali za swe grzechy. Nie spolegali na mającym przyjść Zbawicielu, którego ofiary te były tylko symbolem. Pan chciał ich teraz nauczyć, że ich ofiary, same w sobie, nie mają większej niż miedziany wąż mocy czy właściwości uzdrawiającej, lecz że miały tak jak on skierować ich umysły do Chrystusa, wielkiej ofiary za grzech. PP 321.1
“I jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak musi być wywyższony Syn Człowieczy, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny”. Jana 3,14.15. Wszyscy, którzy kiedykolwiek żyli na ziemi, odczuli śmiertelne ukąszenie “węża starodawnego, zwanego diabłem i szatanem”. Objawienie 12,9. Fatalne skutki grzechu może usunąć jedynie postanowienie, które powziął Bóg. Izraelici ratowali swoje życie patrząc na wywyższonego węża. To spojrzenie oznaczało wiarę. Żyli, ponieważ uwierzyli słowu Bożemu i zaufali środkom, jakimi Bóg się posługiwał, by ich uzdrowić. Tak grzesznik może patrzyć na Chrystusa i żyć. Otrzymuje przebaczenie dzięki wierze w pojednawczą ofiarę. W przeciwieństwie do bezsilnego, pozbawionego życia symbolu Chrystus ma w sobie moc i właściwości, by uzdrowić pokutującego grzesznika. PP 321.2
Dlatego że grzesznik nie może sam siebie zbawić, musi coś uczynić, by zapewnić sobie zbawienie: “Tego, który do mnie przychodzi”, mówi Chrystus, “nie wyrzucę precz”. Jana 6,37. Musimy jednak przyjść do Niego, a kiedy żałujemy za grzechy, musimy wierzyć, że On nas przyjmie i przebaczy nam. Wiara jest darem Bożym, ale my posiadamy tę zdolność, by jej doświadczyć. Wiara jest dłonią, którą dusza mocno uchwyciła się boskich obietnic łaski i miłosierdzia. PP 321.3
Nic oprócz sprawiedliwości Chrystusa nie może nas upoważnić choćby do jednego błogosławieństwa przymierza łaski. Jest wielu takich, którzy długo pragnęli i próbowali uzyskać te błogosławieństwa, lecz ich nie otrzymali, ponieważ pielęgnowali myśl, że sami mogą coś zrobić, by być ich godnymi. Nie odwracali wzroku od samych siebie, nie wierzyli, że Jezus jest całkowicie wystarczającym Zbawicielem. Nie wolno nam myśleć, że nasze własne zasługi nas zbawią. Chrystus jest naszą jedyną nadzieją zbawienia. “Albowiem nie ma żadnego innego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni”. Dzieje Apostolskie 4,12. PP 321.4
Kiedy zaufamy Bogu całkowicie, kiedy zaczniemy polegać na zasługach Jezusa jako odpuszczającego grzechy Zbawiciela, otrzymamy wszelką pomoc, jakiej możemy potrzebować. Niech nikt nie sądzi, że sam potrafi się zbawić. PP 321.5
A ponieważ nie jesteśmy w stanie tego zrobić, umarł za nas Chrystus. W Nim jest nasza nadzieja, nasze usprawiedliwienie, nasza sprawiedliwość. Gdy widzimy naszą grzeszność, nie powinniśmy się załamywać i obawiać, że nie mamy Zbawiciela, lub że On nie ma zamiaru zlitować się nad nami. Właśnie teraz zaprasza nas, byśmy w naszej bezradności przyszli do Niego, ponieważ On chce nas zbawić. PP 322.1
Wielu Izraelitów w lekarstwie, które dało niebo, nie widziało żadnego ratunku. Wokół nich wszędzie leżały trupy i konający. Wiedzieli, że bez boskiej pomocy, ich własny los jest przesądzony. Chociaż mogli być natychmiast uzdrowieni, ciągle użalali się nad swymi ranami, bólem i pewną śmiercią, aż opuściły ich siły, zaszkliły się ich oczy. Jeżeli jesteśmy świadomi naszych potrzeb, nie powinniśmy poświęcać wszystkich sił, by rozpaczać nad nimi. Gdy zdamy sobie sprawę z tego, że bez Chrystusa jesteśmy bezradni, nie popadajmy w zniechęcenie, lecz spolegajmy na zasługach ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Zbawiciela. Spójrz i żyj! Jezus przyrzekł, iż zbawi wszystkich, którzy do Niego przyjdą. Chociaż miliony ludzi, którzy potrzebują uzdrowienia, odrzucą zaofiarowaną przez Niego łaskę, nikt, kto ufa Jego zasługom nie będzie pozostawiony na zginienie. PP 322.2
Wielu jest niechętnych, by przyjąć Chrystusa zanim cała tajemnica planu zbawienia nie będzie im jasno wyświetlona. Odrzucają spojrzenie wiary, chociaż widzą, że tysiące patrzą i odczuwają, że to spojrzenie na krzyż Chrystusa jest skuteczne. Wielu wędruje labiryntami filozofii w poszukiwaniu racji i dowodu, których nigdy nie znajdą, gdy odrzucą dowód, który Bóg zechciał łaskawie dać. Nie chcą kroczyć w świetle Słońca sprawiedliwości, aż nie będzie im wyświetlona przyczyna jego jasności. Wszyscy, którzy trwają w takim postępowaniu nie dojdą do znajomości prawdy. Bóg nigdy nie usunie wszystkich okazji do wątpienia. Daje wystarczający dowód, na którym można ugruntować wiarę, a jeżeli to nie będzie zaakceptowane, umysł pozostanie w ciemności. Gdyby ci, którzy zostali ukąszeni przez węże wątpili i zadawali pytania, zanim zgodzili się spojrzeć, zginęliby. Naszym obowiązkiem jest najpierw spojrzeć, a spojrzenie wiary da nam życie. PP 322.3