Gdy czas, w którym spodziewano się powrotu Chrystusa, minął, a było to wiosną 1844 roku, tych, którzy oczekiwali Jego pojawienia się, ogarnęło chwilowe zwątpienie i niepewność. Kiedy świat ogłosił ich za pokonanych i dowodził, że sami siebie zwodzili, wierzący wciąż znajdowali pociechę w Słowie Bożym. Wielu dalej studiowało Pismo Święte, by na nowo zbadać podstawy swej wiary i jeszcze raz zgłębiało proroctwa, aby lepiej je zrozumieć. Świadectwo Biblii potwierdzało ich stanowisko w sposób jasny i zdecydowany. Wszystkie znaki, co do których nie mogli się pomylić, wskazywały na bliskie przyjście Chrystusa. Wyjątkowe błogosławieństwa Pana, widoczne w fakcie nawracania się grzeszników i odnowienia życia duchowego chrześcijan, były dowodem, że ogłoszone poselstwo rzeczywiście pochodziło z nieba. I choć wierzący nie po-trafili wyjaśnić powodu swego rozczarowania, to jednak byli przekonani, że w przeżytych doświadczeniach prowadziła ich ręka Boża. WB17 240.1
Proroctwa, wskazujące na czas powtórnego przyjścia Chrystusa, połączone były ze wskazówkami i radami, które szczególnie dotyczyły stanu niepewności, w jakim się znaleźli i zachęcały ich do cierpliwego oczekiwania w wierze na czas, kiedy to, czego teraz nie rozumieli, zostanie im wyjaśnione. WB17 240.2
Jednym z tych proroctw była przepowiednia Habakuka: „Muszę stanąć na mym posterunku, udać się na basztę, muszę wypatrywać i baczyć, co mi powie, co odpowie na moją skargę. I odpowiedział mi Pan mówiąc: Zapisz to, co widziałeś, i wyryj to na tablicach, aby to można szybko przeczytać. Gdyż widzenie dotyczy oznaczonego czasu i wypełni się niezawodnie. Jeżeli się odwleka, wyczekuj go, gdyż na pewno się spełni, nie opóźni się. Oto człowiek niesprawiedliwy nie zazna spokoju duszy, ale sprawiedliwy z wiary żyć będzie” (Ha 2,1-4). WB17 240.3
Już na początku roku 1842 wskazówka dana w proroctwie: „Zapisz to, co widziałeś, i wyryj to na tablicach, aby to można szybko przeczytać” skłoniła Charlesa Fitcha do przygotowania wykresu ilustrującego widzenia proroka Daniela i apostoła Jana (z ostatniej księgi Nowego Testamentu). Opublikowanie tego wykresu uważano za wypełnienie polecenia danego przez Habakuka. Nikt jednak nie zwrócił wtedy uwagi na to, że owa przepowiednia wspomina także o pozornej zwłoce w spełnieniu się widzenia — o czasie wyczekiwania. Po rozczarowaniu, jakiego doznali wierni w Ameryce, tekst: „Widzenie dotyczy oznaczonego czasu i wypełni się niezawodnie. Jeżeli się odwleka, wyczekuj go, gdyż na pewno się spełni, a nie opóźni się (...). (...) sprawiedliwy z wiary żyć będzie”, okazał się dla nich bardzo ważny. WB17 240.4
Część proroctwa Ezechiela była również źródłem mocy i pocieszenia dla wierzących: „I doszło mnie słowo Pana tej treści. Synu człowieczy! Cóż to macie za przypowieść o ziemi izraelskiej, która brzmi: Wydłużają się dni, a żadne widzenie nie sprawdza się? Dlatego mów do nich: Tak mówi Wszechmocny Pan (...). Bliskie są dni kiedy spełni się każde widzenie (...). Ja, Pan, wypowiem Słowo, a co Ja wypowiem, to się stanie i już się nie odwlecze”. „Oto dom izraelski mówi: Widzenia, które ten ogląda, dotyczą późniejszych dni i o dalszych czasach on prorokuje. Dlatego tak powiedz im. Tak mówi Wszechmocny Pan: Żadne słowo, które ja wypowiadam, już się nie odwlecze, słowo które ja wypowiadam, spełni się — mówi Wszechmocny Pan” (Ez 12,21-26.27-28). WB17 241.1
Oczekujący powrotu Zbawiciela cieszyli się, wierząc, że Ten, który zna koniec na początku, wiedział, co będzie za setki lat, że przewidział ich rozczarowanie i przeznaczył dla nich te właśnie słowa otuchy i nadziei. Gdyby nie teksty w Piśmie Świętym, które doradzały im cierpliwie oczekiwać i mocno ufać Słowu Bożemu, ich wiara na pewno załamałaby się w tym ciężkim czasie próby. WB17 241.2
Przypowieść o dziesięciu pannach z dwudziestego piątego rozdziału Ewangelii Mateusza, również ilustruje doświadczenia ludu adwentowego. W dwudziestym czwartym rozdziale tejże Ewangelii Chrystus, odpowiadając na pytanie swoich uczniów dotyczące znaków zwiastujących Jego powtórne przyjście i koniec świata, wymienił niektóre z ważniejszych wydarzeń historii świata i Kościoła, jakie miały mieć miejsce między Jego pierwszym a drugim przyjściem: zburzenie Jerozolimy, ucisk Kościoła na skutek pogańskich i papieskich prześladowań, zaćmienie słońca i księżyca oraz spadanie gwiazd. Potem powiedział o swoim przyjściu w chwale i przedstawił podobieństwo o dwóch sługach, którzy w różny sposób oczekiwali Jego powrotu. Rozdział dwudziesty piąty zaczyna się słowami: „Wtedy podobne będzie Królestwo Niebios do dziesięciu panien”. Przedstawiony jest tu Kościół czasów ostatecznych ten sam, o którym jest mowa przy końcu dwudziestego czwartego rozdziału. Podobieństwo to ilustruje doświadczenia Kościoła za pomocą symbolu małżeństwa zawieranego na Wschodzie. WB17 241.3
„Wtedy podobne będzie Królestwo Niebios do dziesięciu panien, które wziąwszy lampy swoje wyszły na spotkanie oblubieńca. A pięć z nich było głupich, pięć zaś mądrych. Głupie bowiem zabrały lampy, ale nie zabrały oliwy. Mądre zaś zabrały oliwę w naczyniach wraz z lampami swymi. A gdy oblubieniec długo nie nadchodził, zdrzemnęły się wszystkie i zasnęły. Wtem o północy powstał krzyk: Oto oblubieniec, wyjdźcie na spotkanie” (Mt 25,1-6). WB17 241.4
Przyjście Chrystusa, zwiastowane w poselstwie pierwszego anioła, przedstawione zostało jako przybycie oblubieńca. Ogromne przebudzenie, jakie nastąpiło na skutek głoszenia wieści o Jego rychłym przyjściu, jest odpowiednikiem wyjścia panien w celu spotkania oblubieńca. W przypowieści tej, jak i w podobieństwie z dwudziestego czwartego rozdziału Ewangelii Mateusza, przedstawione są dwie grupy ludzi. Obie posiadały lampy, tzn. Biblię, obie z jej światłem wyszły naprzeciw oblubieńcowi, jednak podczas gdy „głupie zabrały lampy, ale nie zabrały z sobą oliwy”, „mądre zabrały oliwę w naczyniach wraz z lampami swymi”. Ta druga grupa otrzymała odradzającą Bożą łaskę i oświecającą moc Ducha Świętego, która Słowo Boże uczyniła dla nich pochodnią nogom i światłością ścieżkom. W bojaźni Bożej ludzie należący do tej grupy badali Pismo Święte, by poznać prawdę i z gorliwością dążyli do czystości serca i życia. Posiadali osobiste doświadczenie, wiarę w Boga i Jego Słowo, której nie mogło zachwiać ani rozczarowanie, ani zwlekanie. Panny głupie „zabrały lampy, ale nie zabrały z sobą oliwy”. Działały na skutek porywu uczucia. Uroczyste poselstwo wzbudziło w nich lęk, ale wiarę swą opierały na ludziach i zadowoliły się jedynie migotliwym światłem dobrych chęci bez gruntowego zrozumienia prawdy i rzeczywistego działania łaski Bożej w sercu człowieka. Wyszły naprzeciw Pana pełne nadziei na natychmiastową nagrodę, nie były wszakże przygotowane na zwłokę i rozczarowanie. Kiedy przyszły próby, ich wiara zachwiała się, a lampy poczęły gasnąć. WB17 241.5
„A gdy oblubieniec długo nie nadchodził, zdrzemnęły się wszystkie i zasnęły”. Zwłoka w przybyciu oblubieńca symbolizuje czas, w którym oczekiwano Pana, rozczarowanie i pozorne opóźnienie się Jego przyjścia. W tym trudnym okresie niepewności wiara tych, którzy tylko powierzchownie lub połowicznie przyjęli poselstwo drugiego adwentu, zaczęła się kruszyć, a ich wysiłki osłabły. Wytrwali tylko ci, których wiara opierała się na osobistej znajomości Biblii; mieli oni pod stopami skałę, jakiej nie mogły zniszczyć żadne fale rozczarowania. „Zdrzemnęły się wszystkie i zasnęły”. Jedni w beztrosce i braku wiary, drudzy cierpliwie czekając, aż otrzymają więcej światła. Jednak wydawało się, że w godzinie próby także ta druga grupa straciła do pewnego stopnia gorliwość i czujność. Powierzchowni i połowicznie oddani Bogu nie mogli już więcej opierać się na wierze swych braci. Każdy sam musiał stać albo upaść. WB17 242.1
W tym czasie pojawiła się grupa fanatyków. Byli to ci, którzy twierdząc, że gorliwie wierzą w poselstwo, odrzucili Słowo Boże jako jedyny nieomylny przewodnik i uważając, że są prowadzeni przez Ducha Świętego, poszli za głosem własnych uczuć, urojeń i wyobrażeń. Niektórzy z nich objawili ślepą, fanatyczną gorliwość i potępiali wszystkich, którzy nie chcieli zgodzić się z ich poglądami. Ich fanatyczne idee i czyny nie znalazły posłuchu u większości adwentystów, niemniej jednak przyniosły wiele szkód sprawie prawdy. WB17 242.2
Książę zła tracił swoich poddanych i żeby prze-szkodzić sprawie Bożej, starał się zwieść i spro-wadzić do fanatyzmu tych, którzy uwierzyli w przyjście Pana.
W ten sposób szatan usiłował przeciwstawić się dziełu Bożemu i zniszczyć je. Ruch adwentowy poruszył wielkie rzesze ludzi, tysiące grzeszników nawracały się, a wierni poświęcali się głoszeniu prawdy, nawet w okresie niepewności i oczekiwania. Książę zła tracił swoich poddanych i żeby przeszkodzić sprawie Bożej starał się zwieść i sprowadzić do fanatyzmu tych, którzy uwierzyli w przyjście Pana. W ten sposób jego ziemscy współpracownicy wykorzystywali każdy błąd, każdą omyłkę i niewłaściwe posunięcie adwentystów, by przedstawiając ich w fałszywym świetle, wzbudzić do nich i ich wiary nienawiść. Dlatego im większa była liczba tych, których szatan skłonił do uwierzenia w poselstwo drugiego adwentu, kontrolując jednocześnie ich serca, tym większe były szanse, że ludzie będą traktować ich jako czołowych przedstawicieli adwentystów i odrzucą wiarę adwentową z powodu ich fanatyzmu. WB17 242.3
Szatan jest „oskarżycielem braci” i za jego sprawą ludzie zwracają uwagę na błędy i braki ludu Bożego, aby wydobyć je na widok publiczny, a zupełnie pomijają ich dobre czyny. Jest on aktywny zawsze wtedy, kiedy Bóg działa na rzecz ratowania dusz. Gdy synowie Boży przychodzili przed oblicze Pana, szatan również przybywał razem z nimi. Podczas każdego przebudzenia religijnego stara się pozyskać ludzi o nieuświęconym sercu i chwiejnej postawie. Gdy tylko przyjmą oni parę prawd i zdobędą zaufanie wierzących, szatan zaczyna działać przez nich wysuwając nauki, które zwodzą nieostrożnych. Nikt nie jest prawdziwym chrześcijaninem jedynie przez to, że przebywa w towarzystwie dzieci Bożych, w Jego Kościele, a nawet przy stole Pańskim. Szatan bardzo często uczestniczy w uroczystościach kościelnych w osobach tych, których używa jako swoje narzędzie. WB17 242.4
Książę zła walczy o każdy centymetr drogi, którą lud Boży wędruje do niebiańskiego miasta. W całej historii Kościoła nigdy nie przeprowadzono jakiegokolwiek dzieła reformy, które nie napotkałoby na poważne przeszkody. Tak było za czasów apostoła Pawła. Gdziekolwiek apostoł założył zbór, tam znaleźli się pozornie wierzący, którzy głosili błędne nauki, mogące w rezultacie — jeśli zostałyby przyjęte przez resztę członków zboru — doprowadzić do zaniku umiłowania prawdy. Luter także ubolewał i znalazł się w niemałym kłopocie z powodu działalności fanatyków, którzy twierdzili, że Bóg mówi bezpośrednio przez nich i dlatego wyżej cenili własne nauki niż świadectwo Pisma Świętego. Wielu, którym brakowało wiary i doświadczenia, ale byli za to zarozumiali oraz chętni do słuchania i opowiadania nowinek, uległo naukom fałszywych nauczycieli i połączyło się z innymi, kierowanymi przez szatana, by zburzyć to, co Luter zbudował z natchnienia Bożego. Również bracia Wesley i inni reformatorzy, będący błogosławieństwem dla świata z powodu swej wiary i działalności, na każdym kroku spotykali się z przebiegłością szatana, który wszystkich nadgorliwych, chwiejnych i nieuświęconych popychał do fanatyzmu. WB17 243.1
William Miller był przeciwny wszelkiemu fanatyzmowi. Oświadczył, podobnie jak Luter, że każdy duch musi być zbadany za pomocą Słowa Bożego (por. 1 J 4,1-6): „Szatan — powiedział Miller — ma w dzisiejszych czasach wielką moc nad umysłami niektórych ludzi. A skąd mamy wiedzieć, jakiego rodzaju ducha przejawiają? Biblia odpowiada: »Po owocach poznacie ich«. Wiele duchów wyszło na świat, dlatego nakazano nam je badać. Duch, który nie skłania nas do spokojnego, sprawiedliwego i pobożnego życia na tym świecie, nie jest duchem Chrystusa. Coraz bardziej jestem przekonany, że szatan kieruje tymi odstępczymi ruchami”. „Wielu jest wśród nas takich, którzy udają, że są całkowicie uświęceni, a w rzeczywistości podążają za głosem ludzkich tradycji i nie znają prawdy tak samo jak ci, którzy nie roszczą sobie nawet do tego pretensji” (Bliss, Memories of William Miller, s. 236-237). „Duch błędu odprowadza nas od prawdy, podczas gdy Duch Boży sprowadza nas do niej. Ale powiecie: Człowiek może być w błędzie, lecz jest przekonany, że zna prawdę. Co wtedy? Wtedy odpowiemy: Duch i Słowo zawsze się ze sobą zgadzają. Gdy człowiek skonfrontuje swe poglądy ze słowem Bożym i stwierdzi, że pozostają one w całkowitej zgodności z Pismem Świętym, wtedy ma prawo wierzyć, że to, co mówi Pismo Święte, jest prawdą. Ale jeśli stwierdzi, że duch, który nim kieruje, nie zgadza się z całością nauk Biblii i Bożego prawa, wtedy niech uważa na siebie, by nie wpadł w sidła szatana” ( The Advent Herald and Signs of the Times Reporter, t. VIII, nr 23, z 15 stycznia 1845). „Częściej dowodem wewnętrznej pobożności były dla mnie załzawione oczy, mokre policzki i łkający głos niż cała ta wrzawa chrześcijan” (Bliss, s. 282). WB17 243.2
W dniach reformacji jej wrogowie przypisywali wszystko zło wypływające z fanatyzmu tym, którzy najgorliwiej przeciw niemu walczyli. Podobne metody stosowali przeciwnicy ruchu adwentowego. Nie tylko fałszowali i wyolbrzymiali błędy nadgorliwców i fanatyków, lecz także rozpowszechniali oczerniające adwentystów plotki, nie zawierające w sobie ani krzty prawdy. Ludzie ci powodowani byli uprzedzeniem i nienawiścią. Ich spokój naruszyło głoszenie wieści, że Chrystus jest tuż u drzwi. Obawiali się, że może być to prawda — choć mieli nadzieję, że tak nie jest — i stąd wzięła się wrogość wobec adwentystów i ich wiary. WB17 243.3
Fakt, że wśród adwentystów znaleźli się fanatycy, w najmniejszym stopniu nie daje powodu do twierdzenia, że ruch ten nie pochodzi od Boga, tak jak obecność fanatyków i oszustów w Kościele za czasów apostoła Pawła albo Lutra nie była wystarczającym dowodem dla potępienia ich dzieła. Gdy lud Boży obudzi się ze swego snu i z gorliwością rozpocznie dzieło pokuty i odnowy, gdy zacznie studiować Pismo Święte, aby poznać prawdę taką, jaka jest w Jezusie, gdy całkowicie poświęci się Bogu, wtedy okaże się, żeszatan wciąż czuwa i działa, że wszelkimi możliwymi środkami objawi swą siłę i wezwie do pomocy wszystkich upadłych aniołów swojego królestwa. WB17 244.1
Uczestnicy tego ruchu byli ze sobą zespoleni; ich serca wypełniała miłość do bliźniego i Jezusa, którego spodziewali się wkrótce ujrzeć.
To nie głoszenie powtórnego przyjścia Chrystusa było przyczyną fanatyzmu i rozłamu. Te zjawiska pojawiły się latem 1844 roku, kiedy to adwentyści znajdowali się w stanie niepewności i zakłopotania co do słuszności swej misji. Głoszenie poselstwa pierwszego anioła i przygotowanie się na przyjście Oblubieńca miało zapobiec fanatyzmowi i rozłamom. WB17 244.2
Uczestnicy tego ruchu byli ze sobą zespoleni, ich serca wypełniała miłość do bliźniego i Jezusa, którego spodziewali się wkrótce ujrzeć. Jedna wiara i jedna błogosławiona nadzieja wznosiły ich ponad wszelkie złe wpływy i były przeciwko napaściom szatana. WB17 244.3
„A gdy oblubieniec długo nie nadchodził, zdrzemnęły się wszystkie i zasnęły. Wtem o północy powstał krzyk: Oto oblubieniec, wyjdźcie na spotkanie. Wówczas ocknęły się wszystkie te panny i oporządziły swoje lampy” (Mt 25,5-7). Latem 1844 roku, mniej więcej w połowie okresu, który rozpoczął się głoszeniem nauki o zakończeniu się proroczego cyklu 2300 dni, a miał skończyć na jesieni tegoż roku (dopiero później okazało się, że 2300 lat kończyło się jesienią 1844 roku), poselstwo było głoszone słowami Biblii: „Oto oblubieniec, wyjdźcie na spotkanie”. Tym, co doprowadziło do głoszenia poselstwa, było odkrycie, że dekret Artakserksesa (zezwalający na odbudowę Jerozolimy) stanowiący początek okresu 2300 dni, nabrał mocy dopiero jesienią roku 457 przed Chr., a nie na początku tegoż roku, jak poprzednio sądzono. Licząc zatem od jesieni roku 457 przed Chr., 2300 lat kończy się na jesieni roku 1844 po Chr. WB17 244.4
Dowody oparte na starotestamentowych symbolach również wskazywały na jesień jako czas, kiedy powinno mieć miejsce wydarzenie określone mianem „oczyszczenia świątyni”. Problem ten został całkowicie rozwiązany, gdy zwrócono uwagę na sposób wypełnienia się starotestamentowych przepowiedni i symboli dotyczących pierwszego przyjścia Chrystusa. WB17 244.5
Zabicie baranka paschalnego było symbolem śmierci Zbawiciela. Apostoł Paweł powiedział: „Albowiem na naszą wielkanoc jako baranek został ofiarowany Chrystus” (1 Kor 5,7). Snop zrobiony z pierwszych płodów rolnych, który w czasie święta podnoszony był przed Panem, symbolizował zmartwychwstanie Chrystusa. O zmartwychwstaniu Pana i Jego ludu mówi apostoł Paweł: „Pierwszy Chrystus, potem ci, którzy są Chrystusowi w czasie jego przyjścia” (1 Kor 15,23). Tak jak podnoszony snop był uczyniony z pierwszych dojrzałych kłosów zebranych przed czasem żniw, tak Chrystus był pierwszym nieśmiertelnym owocem żniwa zbawionych, którzy zmartwychwstając przy powtórnym przyjściu Zbawiciela zostaną zebrani do spichlerzy nieba. WB17 245.1
Symbole te znalazły swe wypełnienie nie tylko jako określone wydarzenia, ale również nastąpiły w przepowiedzianym czasie. Czternastego dnia pierwszego miesiąca kalendarza żydowskiego, mianowicie tego dnia i miesiąca, w którym każdego roku przez 1500 lat zabijano baranka wielkanocnego, Chrystus, spożywszy ucztę paschalną wraz ze swoimi uczniami, ustanowił uroczystość mającą przypominać Jego śmierć jako „Baranka Bożego, który gładzi grzech świata”. Tej samej nocy schwytały Go „niezbożne ręce, aby Go zabić na krzyżu”. Chrystus, będąc odpowiednikiem symbolu podnoszonego snopa z pierwocin, zmartwychwstał trzeciego dnia jako „pierwiastek tych, którzy zasnęli” (1 Kor 15,20) i jako przykład wszystkich zmartwychwstałych sprawiedliwych, których „znikome ciało” przemienione zostanie, aby się stało podobne do Jego chwalebnego ciała” (Flp 3,21). WB17 245.2
Sądzono, że symbole dotyczące drugiego adwentu muszą się wypełnić w podobny sposób, tzn. w czasie określonym przez starotestamentową służbę ofiarniczą. W służbie tej oczyszczenie świątyni, zwane też Dniem Pojednania lub Przebłagania, miało miejsce raz w roku, dziesiątego dnia siódmego miesiąca kalendarza żydowskiego (zob. Kpł 16,29-34), kiedy to najwyższy kapłan usunąwszy grzechy Izraelitów ze świątyni i dokonawszy tym samym ich pojednania z Bogiem, wychodził i błogosławił lud. Wierzono, że tak samo będzie przy przyjściu Chrystusa, gdy nasz Najwyższy Kapłan przyjdzie po raz wtóry, aby oczyścić ziemię przez zniszczenie panującego grzechu i grzeszników, a także, by pobłogosławić i nagrodzić oczekujący Go lud nieśmiertelnością. Dziesiąty dzień siódmego miesiąca, wielki Dzień Pojednania i oczyszczenia świątyni, przypadający w roku 1844 na 22 października według kalendarza gregoriańskiego, obowiązującego obecnie, został uznany za czas powtórnego przyjścia Chrystusa. Wyliczenie to było zgodne z podanymi już poprzednio dowodami, że okres 2300 dni (lat) skończy się najesieni. Rachuba wydawała się bezbłędna. WB17 245.3
W przypowieści z dwudziestego piątego rozdziału Ewangelii Mateusza oblubieniec nadchodzi w czasie oczekiwania i uśpienia. I ten szczegół zgadzał się również z przedstawionymi dowodami, pochodzącymi z proroctwa i starotestamentowych symboli. Oczekujący Pana byli mocno przekonani o prawdziwości swego poselstwa i „krzyk o północy” głoszony był przez tysiące wierzących. WB17 245.4
Zwiastowanie bliskiego przyjścia Zbawiciela jak powódź ogarnęło cały kraj. Z miasta do miasta, ze wsi do wsi, wieść docierała do najodleglejszych miejscowości, aż cały lud Boży ocknął się ze swego snu. Jak wczesny szron przed wschodzącym słońcem, tak fanatyzm znikał wszędzie tam, gdzie głoszono to poselstwo. Wierzący wyzbywali się wszelkiej niepewności i zakłopotania, a nadzieja i odwaga na nowo ożywiały ich serca. Ruch był wolny od skrajności, które występują wszędzie tam, gdzie ludzie działają porywczo, nie będąc kierowani Słowem Bożym i Duchem Świętym. Sytuacja, jaka się wytworzyła w kraju, podobna była do okresów pokory i powrotu do Pana, które następowały wśród Izraelitów po przyjęciu słów nagany, jaką Bóg kierował do nich przez usta swoich sług. Przebudzenie charakteryzowało się tymi samymi cechami, jakie dzieło Boże posiadało we wszystkich poprzednich wiekach. Mało było ekstatycznej radości, zamiast niej ludzie badali swe serca, wyznawali grzechy i porzucali sprawy doczesności. Troską strapionych i uniżonych serc było przygotowanie się na spotkanie Pana. Panował duch bezustannej modlitwy i szczerego oddania się Bogu. WB17 245.5
Przebudzenie charaktery-zowało się tymi samymi cechami,jakie dzieło Boże posiadało we wszystkich poprzednich wiekach. Mało było ekstatycznej radości; zamiast niej ludzie badali swe serca, wyznawali grzechy i porzucali sprawy doczesności.
Miller, opisując te wydarzenia, stwierdził: „Nie objawia się wielkiej radości; jest ona jakby zachowywana na przyszłość, gdy ziemia i niebo będą wspólnie triumfować w niewysłowionej radości i pełni chwały. Nie słychać także okrzyków, również one są zachowywane na czas, gdy zagrzmi z nieba pieśń zwycięstwa. Śpiewacy milczą, czekają aż połączą się z zastępami aniołów i utworzą wspólny chór (...). Nie ma żadnych nieporozumień, wszyscy są jednego serca i jednej myśli” (Bliss, Memories of W. Miller, s. 270-271). WB17 246.1
Inny uczestnik tego ruchu pisał: „Wywoływał on [ruch] rzetelne badanie serc i korzenie się przed Panem niebios. Spowodował, że ludzie przestali koncentrować się na sprawach tego świata, sprzeczności i wzajemna wrogość zaczęły znikać, a skruszeni grzeszni wyznawali swe grzechy i pełni żalu błagali Boga o przebaczenie i przyjęcie. Wywołał samouniżenie i otwarcie się serc, jakich nigdy przedtem nie byliśmy świadkami. Nasze zwiastowanie — zgodnie z tym, co Bóg nakazał prorokowi Joelowi, gdy mówił o czasie zbliżania się Jego wielkiego dnia sądu — spowodowało rozdzieranie serc, a nie szat. WB17 246.2
Ludzie zwrócili się do Boga z płaczem, poszcząc i modląc się. Jak Bóg przepowiedział przez proroka Zachariasza, na dzieci Boże wylany został Duch łaski i modlitwy. Ludzie spoglądali na Tego, którego przebili; w kraju zapanował wielki smutek (...) a ci, którzy szukali Pana, wylewali przed Nim swe serca” (Bliss, w: Advent Shield and Review, t. I, s. 271, styczeń 1845). WB17 246.3
Od czasów apostolskich żaden ruch religijny nie był tak wolny od ludzkich błędów i podstępów szatana, jak ten, mający miejsce jesienią 1844 roku. Jeszcze po upływie wielu lat ci, którzy brali w nim udział i wiernie stali na skale prawdy, wciąż odczuwali uświęcający wpływ tego błogosławionego dzieła i potwierdzali, że pochodziło od Boga. WB17 246.4
Usłyszawszy okrzyk: „Oto oblubieniec, wyjdźcie na spotkanie”, oczekujący Go wierni wstali i „oporządzili swoje lampy”; studiowali Słowo Boże z nieznaną do tej pory gorliwością. Z nieba zostali zesłani aniołowie, aby pokrzepić zniechęconych i przygotować ich do przyjęcia poselstwa. Dzieło opierało się nie na mądrości ludzkiej, ale na mocy Bożej. To nie najzdolniejsi, lecz najskromniejsi i najbardziej oddani Bogu pierwsi usłuchali wezwania. Rolnicy zostawiali nie zżęte zboże na polach, a rzemieślnicy odkładali swe narzędzia, ze łzami i radością wychodzili ostrzegać innych. Ci, którzy poprzednio stali na czele ruchu, teraz należeli do ostatnich przyłączających się do niego. Kościoły na ogół zamykały drzwi przed tym poselstwem, a wielu, którzy je przyjęli, musiało opuścić swe zbory. Dzięki opatrzności Bożej głoszenie tej wieści zespoliło się z posel-stwem drugiego anioła, dodając w ten sposób mocy dziełu. WB17 246.5
Wezwanie: „Oto oblubieniec, wyjdźcie na spotkanie”, nie było przedmiotem sporów, bowiem dowody Pisma Świętego były wyraźne i przekonywające, towarzyszyła im moc, która poruszyła serca. Nie było w tym względzie żadnych wątpliwości, żadnych pytań. Podczas triumfalnego wjazdu Jezusa do Jerozolimy rzesze, które przybyły tam na święto, zebrały się u stóp Góry Oliwnej i przyłączywszy się do tłumu, jaki szedł za Chrystusem, dały się porwać radości i wykrzykiwały: „Błogosławiony, który przychodzi w imieniu Pańskim” (Mt 21,9). W podobny sposób niewierzący, którzy uczestniczyli w zebraniach adwentystów — jedni przychodzili tam z czystej ciekawości, inni zaś po to, by je wyśmiać — odczuwali przekonywającą moc towarzyszącą poselstwu: „Oto oblubieniec, wyjdźcie na spotkanie”. WB17 246.6
W tym czasie ludzie posiadali wiarę, dzięki której ich modlitwy były wysłuchiwane — wiarę, która była hojnie wynagradzana. Jak deszcz na spragnioną ziemię, tak łaska spływała na szczerze szukających Boga. Ci, którzy spodziewali się, że wkrótce staną twarzą w twarz naprzeciw swego Zbawiciela, przepełnieni byli niewypowiedzianą radością. Zmiękczająca serca i łagodząca moc Ducha Świętego kruszyła wszelką zatwardziałość. Bóg obficie błogosławił tym, którzy byli Mu wierni. WB17 247.1
Wierzący trwali w uroczystym skupieniu wyczekując dnia, w którym spodziewali się spotkać powracającego Chrystusa. Uważali za swój obowiązek, aby codziennie upewniać się, czy są gotowi na przyjście Pana; ich serca pozostawały w stałej łączności z Bogiem, często modlili się wspólnie jedni za drugich. Stale zbierali się w odosobnionych miejscach, aby przebywać ze Zbawicielem, a głos ich wstawienniczych modlitw wznosił się ku niebu z pól i lasów. Pewność przyjęcia ich przez Jezusa była dla nich ważniejsza niż codzienne pożywienie, a gdy jakieś zwątpienie wkradło się do serca, nie spoczęli, dopóki nie zostało usunięte. Ponieważ otrzymywali dowody przebaczającej łaski, tęsknili za Tym, którego miłowali całym sercem. WB17 247.2
Niestety, czekało ich jeszcze jedno rozczarowanie. Czas oczekiwania minął, a Zbawiciel się nie zjawił. Pomimo to z niezachwianą ufnością dalej wyczekiwali Jego przyjścia. Odczuwali teraz to, co przeżyła Maria, która przyszedłszy do grobu Zbawiciela i nie znalazłszy Go w nim, płacząc zawołała: „Wzięli Pana mego, a nie wiem, gdzie go położyli” (J 20,13). WB17 248.1
Uczucie nabożnej czci oraz strach przed tym, że poselstwo może okazać się prawdą, pohamowały na jakiś czas niewierzących. Gdy minął oczekiwany moment, wpływ ten nie ustał od razu, nie odważono się natychmiast okazać radości z powodu zawiedzionych nadziei wierzących, ale gdy nie pojawił się żaden znak gniewu Boga, niewierni otrząsnęli się z chwilowych obaw i powrócili do krytyki i szyderstw. Wielu z tych, którzy twierdzili, że wierzą w rychłe przyjście Chrystusa, teraz porzuciło tę wiarę. Niektórzy, poprzednio bardzo pewni siebie, poczuli się tak głęboko dotknięci w swej dumie, że pragnęli zejść z tego świata. Podobnie jak Jonasz oskarżali Boga i woleli raczej umrzeć niż żyć. Inni, którzy swej wiary nie opierali na Słowie Bożym, lecz na poglądach ludzi, byli gotowi zmienić swoje przekonania. Szydercy powiększali swe szeregi o słabych oraz tchórzliwych i wspólnie z nimi głosili, że nie ma już się czego obawiać i na co czekać. Czas minął, Zbawiciel nie przyszedł i świat może jeszcze istnieć w takim samym stanie przez tysiące lat. Głęboko wierzący poświęcili wszystko dla Chrystusa i jak nigdy dotąd odczuwali Jego bliskość. Wierzyli, że przekazali światu ostatnie ostrzeżenie i oczekując na rychłe przyjęcie do społeczności boskiego Mistrza i świętych aniołów, wycofali się ze społeczeństwa, które nie przyjęło poselstwa. Z ogromną tęsknotą modlili się: „Przyjdź, Panie Jezu, przyjdź szybko”, ale Chrystus nie przyszedł. Podjęcie na nowo ciężkich brzemion życia, trosk i kłopotów, znoszenie urągań i szyderstw gardzącego nimi świata byłoby ciężką próbą wiary i cierpliwości. WB17 248.2
Rozczarowanie to nie było jednak tak ciężkie jak tamto, które przeżyli uczniowie za czasów Jezusa. Gdy Zbawiciel wjeżdżał triumfalnie do Jerozolimy, Jego naśladowcy wierzyli, że obejmie tron Dawida i uwolni naród izraelski od ciemiężycieli. Pełni nadziei i radosnych przewidywań wyprzedzali jedni drugich w okazywaniu czci swojemu Królowi. Wielu poświęciło swe wierzchnie okrycia, by utworzyć z nich dywan na Jego drodze. Inni rzucali przed Nim palmowe gałązki. W swej niewysłowionej radości wykrzykiwali wspólnie: „Hosanna Synowi Dawidowemu!” Gdy faryzeusze zaniepokojeni i oburzeni tą radosną wrzawą zażądali od Jezusa, aby uciszył swych uczniów, Ten odpowiedział: „Powiadam wam, że jeśli ci będą milczeć, kamienie krzyczeć będą” (Łk 19,40). Proroctwo musiało się spełnić. Choć uczniowie realizowali zamiary Boga, to jednak mieli doznać gorzkiego rozczarowania. Minęło zaledwie kilka dni, gdy stali się świadkami męczeńskiej śmierci Zbawiciela i musieli złożyć Go do grobu. Ich oczekiwania nie spełniły się w najmniejszej mierze, wszelkie nadzieje zostały pogrzebane wraz z Chrystusem. Dopiero gdy ujrzeli swego Pana powstałego zwycięsko z grobu, zrozumieli, że wszystko, co przeżyli, było przepowiedziane w proroctwie i „że Chrystus musiał cierpieć i zmartwychwstać” (Dz 17,3). Pięćset lat wcześniej Pan oświadczył przez proroka Zachariasza: „Wesel się bardzo, córko syjońska! Wykrzykuj, córko jeruzalemska! Oto twój król przychodzi do ciebie, sprawiedliwy on i zwycięski, łagodny i jedzie na ośle, na oślęciu, źrebięciu oślicy” (Za 9,9). Gdyby uczniowie wiedzieli, że Jezus szedł na sąd i śmierć, nie mogliby wypełnić tej przepowiedni. WB17 248.3
W podobny sposób wypełnili proroctwo Miller i jego towarzysze, zwiastowali bowiem poselstwo, które — zgodnie z przepowiednią Pisma Świętego — miało być przekazane światu, lecz którego nie głosiliby, gdyby dokładnie zrozumieli proroctwa mówiące o ich rozczarowaniu i zawierające w sobie inne poselstwo, jakie ma być głoszone wszystkim narodom ziemi tuż przed powtórnym przyjściem Pana. Poselstwa pierwszego i drugiego anioła były dane we właściwym czasie i spełniły zadanie, które Bóg zamierzał przez nie wykonać. WB17 249.1
Świat śledził uważnie wydarzenia, oczekując, że jeśli czas minie, a Chrystus nie przyjdzie, nauka o drugim adwencie Pana zostanie obalona. Choć wielu pod wpływem silnej pokusy porzucało swą wiarę, to jednak inni mocno w niej trwali. Owoce ruchu adwentowego — duch pokory, badanie własnego serca, wyrzeczenie się świata i odnowa życia, które towarzyszyły temu — świadczyły, że ruch ten pochodził od Boga. Przeciwnicy nie mogli zaprzeczyć, że moc Ducha Świętego objawiła się podczas głoszenia o powtórnym przyjściu Chrystusa i nie byli w stanie znaleźć żadnego błędu w obliczeniach proroczych okresów. Nawet najzdolniejszym wrogom nie udało się podważyć słuszności adwentystycznej interpretacji proroctw. Bez przedstawienia dowodów z Biblii wierzący nie chcieli porzucić swojego stanowiska, które osiągnęli dzięki gorliwemu, pełnemu modlitwy badaniu Pisma Świętego i oświeceniu umysłów przez Ducha Bożego, rozpalającego ich serca swą mocą. Odmawiali wyrzeczenia się poselstwa, które oparło się najostrzejszej krytyce, najzacieklejszym atakom popularnych teologów i uczonych, którego nie pokonały połączone siły wiedzy, elokwencji, drwin i urągań ze strony zarówno zacnych, jak i podłych ludzi. WB17 249.2
Bóg nie opuścił swego ludu. Jego Duch był wciąż z tymi, którzy nie odrzucili w porywie uczuć otrzy-manego światła i nie wycofali się z ruchu adwentowego.
Faktem było, że oczekiwane wydarzenie nie nastąpiło, ale to nie mogło zachwiać ich wiary w Słowo Boże. Gdy Jonasz na ulicach Niniwy głosił, że miasto to po upływie 40 dni zostanie zburzone, Pan przyjął ukorzenie się mieszkańców Niniwy i przedłużył im czas łaski, mimo to poselstwo przekazane przez Jonasza pochodziło od Boga, a Niniwa została poddana próbie zgodnie z Jego wolą. Adwentyści wierzyli, że Bóg w podobny sposób kazał im ostrzec świat przed sądem. „Ostrzeżenie to — mówili — wypróbowało serca wszystkich, którzy je usłyszeli, i obudziło w nich gorące pragnienie przyjścia Zbawiciela, z drugiej strony wywołało mniej lub więcej dostrzegalną, znaną jedynie Bogu, nienawiść do Jego powrotu. Przeciągnęło ono linię graniczną (...), tak że ci, którzy chcieli zbadać swe serca, mogli się przekonać, po której stronie znaleźliby się, gdyby Pan wówczas przyszedł. Czy zawołaliby: »Oto Bóg nasz ten jest, oczekiwaliśmy go, i wybawił nas”? Czy też krzyczeliby do gór i skał: »Padnijcie na nas i zakryjcie nas przed obliczem tego, który siedzi na tronie i przed gniewem Baranka«? Wierzymy, że Bóg wypróbował w ten sposób swój lud, doświadczył jego wiarę, pokazał mu, aby sam zobaczył, czy w godzinie próby opuści swój posterunek, na którym go postawił, czy też wyrzeknie się świata i bezgranicznie zaufa Słowu Bożemu” (The Advent Herald and Signs of the Times Reporter, t. VIII, nr 14, z 13 listopada 1844). WB17 249.3
Uczucia tych, którzy wciąż wierzyli, że Bóg prowadził ich w przeżytych niedawno doświadczeniach, wyrażone są w słowach Millera: „Gdybym miałjeszcze raz żyć, mając te same dowody od Boga co wtedy, to mówię szczerze przed Panem i ludźmi, że postępowałbym tak samo jak wówczas”. „Mam nadzieję, że oczyściłem swoje szaty z krwi dusz. Jestem przekonany, że tak dalece jak to leżało w zasięgu moich sił, uwolniłem się od wszelkiej winy za ich potępienie”. „Choć doznałem dwukrotnego rozczarowania” — pisał ten sługa Boży — „nie jestem zniechęcony lub załamany (...). Moja nadzieja na przyjście Chrystusa jest wciąż tak samo silna. Czyniłem tylko to, co po wielu latach poważnych rozważań uznałem za swój święty obowiązek. Jeśli błądziłem, to z powodu miłości chrześcijańskiej, miłości do bliźnich i poczucia obowiązku wobec Boga”. „Wiem jedno: Głosiłem tylko to, w co sam wierzyłem i Bóg był ze mną; Jego moc objawiła się w tym dziele i przyniosło ono wiele dobrego”. „Zwiastowanie końca świata skłoniło wiele tysięcy ludzi do badania Pisma Świętego i dzięki temu, a także dzięki ich wierze i krwi Chrystusa osiągnęli pojednanie z Bogiem” (Bliss, Memories of William Miller, s. 256-257.277.280-281). „Nigdy nie zabiegałem o łaskę pysznych, nigdy też nie drżałem, kiedy grozili mi. Teraz także nie będę kupował ich przychylności i nie uczynię nic poza tym, co jest moim obowiązkiem, aby nie pobudzać ich do gniewu. Nigdy nie pójdę na kompromis ze światem, aby zachować swe życie; mam nadzieję, że nie będę też się bał je utracić, jeśli Bóg w swej opatrzności tak zawyrokuje” (J. White, Life of William Miller, s. 315). WB17 249.4
Bóg nie opuścił swego ludu. Jego Duch był wciąż z tymi, którzy nie odrzucili w porywie uczuć otrzymanego światła i nie wycofali się z ruchu adwentowego. W Liście do Hebrajczyków znajdują się słowa zachęty i ostrzeżenia dla poddawanych próbie i oczekujących wiernych. „Nie porzucajcie więc ufności waszej, która ma wielką zapłatę. Albowiem wytrwałości wam potrzeba, abyście, gdy wypełnicie wolę Bożą, dostąpili tego, co obiecał. Bo jeszcze tylko mała chwila, a przyjdzie Ten, który ma przyjść, i nie będzie zwlekał, a sprawiedliwy mój z wiary żyć będzie, lecz jeśli się cofnie, nie będzie dusza moja miała w nim upodobania. Lecz my nie jesteśmy z tych, którzy się cofają i giną, lecz z tych, którzy wierzą i zachowują duszę” (Hbr 10,35-39). WB17 250.1
Napomnienie to skierowane jest do Kościoła czasów ostatecznych, świadczą o tym słowa mówiące o bliskości przyjścia Pana: „Bo jeszcze tylko mała chwila, a przyjdzie Ten, który ma przyjść, i nie będzie zwlekał”. Tekst ten wyraźnie sugeruje, że nastąpi pozorne opóźnienie i będzie się wydawać, że Pan zwleka. Pouczenie tu zawarte było szczególnie przydatne dla adwentystów z powodu doświadczeń, jakie przeżyli. WB17 250.2
Tym, do których odnosiły się słowa apostoła, groziła utrata wiary. Spełniali wolę Boga, dając się prowadzić Jego Duchowi i postępując zgodnie z Jego słowem, ale nie potrafili zrozumieć zamierzeń Pana zrealizowanych w próbie, przez którą przeszli, ani rozpoznać drogi leżącej przed nimi, groziło im zwątpienie, czy Bóg rzeczywiście nimi kierował. W tym czasie spełniły się słowa: „Sprawiedliwy mój z wiary żyć będzie”. Gdy „krzyk o północy” oświetlił ich ścieżkę, gdy zobaczyli odpieczętowane proroctwa, gdy byli świadkami wypełniających się na ich oczach znaków mówiących o rychłym przyjściu Chrystusa, wtedy szli kierując się — można powiedzieć — wzrokiem. Jednak teraz, gdy byli przygnieceni zawiedzionymi nadziejami, mogli wytrwać jedynie przez wiarę w Boga i Jego Słowo. Szydzący z nich świat mówił: „Okłamano was; wyrzeczcie się waszej wiary i przyznajcie, że ruch adwentowy był dziełem szatana”, ale Słowo Boże głosi: „Lecz jeśli się cofnie, nie będzie dusza moja miała w nim upodobania”. Wyrzeczenie się wiary i zaparcie się mocy Ducha Świętego, która towarzyszyła poselstwu, byłoby dla nich zgubą. Słowa apostoła Pawła zachęcały ich jednak do wytrwałości: „Nie porzucajcie więc ufności waszej, która ma wielką zapłatę. Albowiem wytrwałości wam potrzeba (...). Bo jeszcze tylko mała chwila, a przyjdzie Ten, który ma przyjść, i nie będzie zwlekał”. Jedyną bezpieczną drogą w tej sytuacji było zachowanie światła, które już otrzymali od Boga, trzymanie się Jego obietnic, stałe studiowanie Pisma Świętego i cierpliwe oczekiwanie na dalsze światło. WB17 250.3