W tym czasie rozpoczęliśmy pracę dla naszych braci i przyjaciół w pobliżu Greenville. Tak jak w wielu miejscach bracia potrzebowali pomocy. Niektórzy z nich zachowywali sabat ale nie należeli do zboru a także byli i tacy, którzy zaniechali święcenia sabatu. Czuliśmy potrzebę pomocy tym biednym duszom ale dotychczasowy kierunek i obecna pozycja przywódców zboru czyniła prawie niemożliwym zbliżenie się do nich. ZD 186.1
W pracy z błądzącymi niektórzy z braci czynili zbyt ostre uwagi. A jeśli niektórzy odrzucali ich rady i odeszli od nich, to mówili: “No cóż, jeśli chcą odejść, niech odchodzą”. Gdyby taki brak współczucia, cierpliwości i miłości okazał Jezus swoim naśladowcom, to te biedne błądzące i niedoświadczone dusze atakowane przez szatana z pewnością straciłyby wiarę. Jednak niezależnie od wielkości błędów i grzechów błądzących nasi bracia muszą uczyć się nie tylko współczucia Wielkiego Pasterza ale także Jego nieprzemijającej troski i miłości o biedne zbłąkane owce. Nasi kaznodzieje ciężko pracują robiąc wykłady tydzień po tygodniu, ciesząc się że trochę dusz przyjmuje prawdę, a bracia nagle w pięciu minutach niszczą ich pracę a potem pobłażając sobie mówią: “No cóż, jeśli chcą opuścić nas to niech to czynią”. ZD 186.2
Uznaliśmy że nie możemy nic zrobić dla rozproszonych owiec jeśli nie naprawimy zła w wielu członkach zboru. Oni spowodowali odejście tych biednych dusz i nie czują odpowiedzialności za to. Napisałam stanowcze świadectwo nie tylko dla tych co zbłądzili i byli poza zborem ale także dla tych członków zboru co zbłądzili tym że nie udali się za poszukiwaniem zgubionych owiec. ZD 187.1