Człowiekiem, którego Bóg wybrał, aby stanął na czele ruchu przebudzenia głoszącego powtórne przyjście Chrystusa, był prosty i uczciwy farmer, który przez pewien czas wątpił w prawdziwość Biblii, ale szczerze dążył do poznania prawdy. Podobnie jak inni reformatorzy William Miller walczył w młodości z niedostatkiem i nauczył się w ten sposób samodzielności i samozaparcia. Członkowie jego rodziny cechowali się niezawisłym i miłującym wolność duchem, wytrwałością w znoszeniu trudności i żarliwym patriotyzmem — zaletami, które i on posiadał. Jego ojciec był kapitanem w wojsku amerykańskim i ofiary oraz cierpienia, jakie ponosił w owych burzliwych czasach, były przyczyną ciężkich warunków materialnych w pierwszych latach życia Millera. WB17 195.1
William był zdrowy i silny i już w dzieciństwie zdradzał niezwykłe zdolności umysłowe. Z upływem lat cechy te uwydatniły się jeszcze bardziej. Nie miał akademickiego wykształcenia, ale zamiłowanie do studiów, rozsądek i ostry krytycyzm uczyniły z niego człowieka o szerokich horyzontach myślowych. Szanowano go za wysoki poziom moralny, gospodarność, prawość i uczynność. Dzięki swej energiczności i pilności szybko zdobył głęboką wiedzę, nie porzucając jednak nigdy nawyku kształcenia się. Zajmował różne cywilne i wojskowe urzędy i wydawało się, że droga do kariery, majątku oraz szacunku stoi przed nim otworem. WB17 195.2
Jego matka była kobietą głęboko wierzącą i już we wczesnym dzieciństwie Miller wszedł w atmosferę przeżyć religijnych. Jednak w młodości zetknął się z deistami, których wpływ okazał się tym silniejszy, iż byli oni porządnymi obywatelami i ludźmi życzliwymi dla otoczenia. Ponieważ żyli wśród różnych chrześcijan, ich charaktery były do pewnego stopnia ukształtowane przez otoczenie. Zalety, które zdobyły im szacunek i zaufanie, zawdzięczali Biblii, mimo to skierowali swoje zdolności przeciwko Bogu. Przebywanie z nimi skłoniło Millera do przyjęcia ich poglądów. Powszechnie przyjęte interpretacje Pisma Świętego zawierały w sobie niejasności, które wydawały mu się nie do rozwiązania. Jednak jego nowe poglądy odrzucające Biblię nie dawały w jej miejsce niczego, co by go zadowalało. Pomimo to Miller był wierny twierdzeniom deistów przez prawie dwadzieścia lat. Ale w trzydziestym czwartym roku życia Duch Święty natchnął go przekonaniem, że jest człowiekiem grzesznym. Jego wiara nie dawała mu pewności szczęścia po śmierci. Przyszłość była mroczna i niepewna. Nawiązując do myśli i uczuć z tego okresu życia, powiedział: „Myśl o wiecznym potępieniu przyprawiała mnie o dreszcze, a konieczność zdania rachunku z życia była pewną zgubą dla wszystkich. Niebo nad moją głową było jak spiż, a ziemia pod nogami jak żelazo. Czymże była wieczność? Dlaczego śmierć? Im więcej nad tym rozmyślałem, tym mniej rozumiałem. Im więcej dowodziłem, tym bardziej sprzeczne były moje wnioski. Chciałem odpędzić od siebie te myśli, ale nie mogłem ich opanować. Byłem naprawdę zrozpaczony, lecz nie mogłem znaleźć przyczyny tego stanu. Szemrałem i narzekałem, ale nie wiedziałem na kogo. Byłem przekonany, że jest źle, ale nie wiedziałem gdzie i jak znaleźć prawdę. Cierpiałem, ale nie miałem żadnej nadziei”. WB17 195.3
W tym stanie trwał Miller przez kilka miesięcy. „Nagle — powiedział — moje myśli zostały skierowane na charakter Zbawiciela. Zrozumiałem, iż Jezus jest istotą tak dobrą i miłosierną, że sam siebie ofiarował na okup za nasze przestępstwa i przez to uratował nas od kary za grzech. Natychmiast odczułem, jak pełna miłości musi być ta Istota i wyobraziłem sobie, że mogę rzucić się w Jej ramiona i zaufać Jej łasce. Ale powstało pytanie: Jak dowieść że ta Istota istnieje? Doszedłem do wniosku, że poza Biblią nie znajdę nigdzie dowodu na istnienie Zbawiciela lub przyszłego bytu”. WB17 196.1
„Stwierdziłem, że Biblia przedstawia takiego właśnie Zbawiciela, jakiego potrzebuję. Zdziwi-łem się, że taka zwykła książka może zawierać zasady doskonale odpowiadające potrzebom upadłego świata. Byłem zmuszony przyznać, że Pismo Święte jest objawieniem Boga. Wzbudziło we mnie zachwyt, a w Jezusie znalazłem przyjaciela. Zbawiciel stał się dla mnie najważniejszym spośród tysięcy, Biblia zaś, przedtem niejasna i pełna sprzeczności, okazała się teraz „pochodnią nogom moim i światłością ścieżkom moim”. Znalazłem spokój i zadowolenie. Poznałem Pana Boga jako Skałę pośród oceanu życia. Od tej pory Pismo Święte stało się głównym przedmiotem moich studiów i badałem je naprawdę z wielką radością. Stwierdziłem, że nie powiedziano mi nawet połowy tego, co napisane jest w Biblii. Dziwiłem się, dlaczego wcześniej nie odkryłem jej piękna i wspaniałości i byłem zdumiony, że mogłem ją kiedyś odrzucić. Objawione zostało mi wszystko, czego mogło pragnąć moje serce. W Piśmie Świętym znalazłem lekarstwo na wszystkie choroby mej duszy. Przestały mnie pasjonować inne książki, zależało mi jedynie na zdobyciu mądrości od Boga” (S. Bliss, Memories of William Mille r, s. 65-67). WB17 196.2
Miller publicznie wyznał swoją wiarę w religię, którą przedtem pogardził. Jego przyjaciele nie omieszkali przedstawić mu argumentów, których on sam często używał przeciw boskiemu autorytetowi Biblii. Nie był jeszcze wówczas przygotowany do odparcia ich, rozumował jednak, że skoro Biblia jest objawieniem Bożym, nie może sobie przeczyć. Postanowił dokładnie ją zbadać i upewnić się, czy pozorne sprzeczności nie dadzą się pogodzić. WB17 196.3
Odrzuciwszy wszelkie uprzedzenia i komentarze porównywał różne wypowiedzi biblijne, posługując się jedynie podanymi na marginesie tekstami paralelnymi i konkordancją. Studia te przeprowadzał w sposób systematyczny i planowy. Poczynając od Księgi Rodzaju czytał wiersz po wierszu i nie przechodził do następnych tekstów, dopóki znaczenie przytaczanego fragmentu nie było dla niego całkowicie jasne. Miejsca niezrozumiałe porównywał z innymi tekstami, które miały jakikolwiek związek z rozważanym przez niego zagadnieniem. Badał każde słowo pod względem jego stosunku do treści cytatu i kiedy jego rozumienie danego tekstu zgadzało się z kontekstem wypowiedzi, trudność była pokonana. W ten sposób, gdy napotykał na fragmenty trudne do zrozumienia, zawsze znajdował ich wyjaśnienie w innych częściach Biblii. Ponieważ studiował ją z gorliwością i modlitwą, prosząc Boga o światło zrozumienia, to sprawy, które dawniej wydawały mu się niejasne, stawały się teraz zrozumiałe. Przekonał się o prawdzie słów psalmisty: „Wykład słów twoich oświeca, daje rozum prostaczkom” (Ps 119,130). WB17 196.4
Z ogromnym zainteresowaniem badał Księgę Daniela i Apokalipsę Jana, stosując te same zasady interpretacji jak przy innych fragmentach Biblii, i z radością stwierdził, że prorocze symbole mogą być odczytane. Spostrzegł, że przepowiednie biblijne dokładnie się spełniły, że wszystkie obrazy, podobieństwa, metafory i porównania są wyjaśnione albo w bezpośrednim kontekście, albo w innych wypowiedziach Biblii i tak objaśnione muszą być rozumiane dosłownie. „Przekonałem się — powiedział — że Biblia jest systemem objawionych prawd, tak wyraźnie i jasno podanych, że nawet najprostszy człowiek nie potrzebuje błądzić” (Bliss, Memories of William Miller, s. 70). W miarę jak krok po kroku śledził proroctwa, każde ogniwo z łańcuchem prawdy nagradzało jego wysiłki. Aniołowie kierowali jego myślami i odkrywali mu znaczenie Słowa Bożego. WB17 197.1
Biorąc sposób wypełnienia się proroctw dotyczących przeszłości za kryterium spełnienia się tych, które dotyczyły przyszłości, Miller przekonał się, że powszechny wówczas pogląd o duchowym panowaniu Chrystusa — ziemskim tysiącletnim królestwie przed końcem świata — nie znajduje potwierdzenia w Słowie Bożym. Nauka, mówiąca o tysiącletnim królestwie sprawiedliwości i pokoju przed osobistym powrotem Pana, odsuwa grozę dnia Pańskiego daleko w przyszłość. Choć może jest przez to atrakcyjna, to jednak nie zgadza się z nauką Chrystusa i Jego apostołów. Zbawiciel oświadczył bowiem, że pszenica i kąkol będą rosnąć razem aż do czasu żniw, to znaczy do końca świata (Mt 13,30.38-41), że „ludzie źli i oszuści coraz bardziej brnąć będą w zło” (2 Tm 3,13), że „w dniach ostatecznych nastaną trudne czasy” (2 Tm 3,1) i że królestwo ciemności trwać będzie aż do przyjścia Pana, który zniszczy je „tchnieniem ust swoich i zniweczy blaskiem przyjścia swego” (2 Tes 2,8). WB17 197.2
Kościół apostolski nie uznawał nauki o nawróceniu się całego świata i duchowym królestwie Chrystusa. Przyjęła się ona wśród chrześcijan dopiero na początku XVIII wieku. Jak każdy błąd, miała swoje zgubne skutki. Głosiła, że przyjścia Pańskiego należy oczekiwać w dalekiej przyszłości i powstrzymywała ludzi od zważania na znaki, zwiastujące Jego powrót. Napełniła wiernych poczuciem pewności i bezpieczeństwa, któremu brak było należytego uzasadnienia i spowodowała, że wielu zaniechało przygotowań na przyjście Pana. WB17 197.3
Miller stwierdził, że Pismo Święte wyraźnie uczy o rzeczywistym i osobistym przyjściu Chrystusa. Apostoł Paweł mówi: „Gdyż sam Pan na dany rozkaz, na głos archanioła i trąby Bożej zstąpi z nieba” (1 Tes 4,16). Zbawiciel oświadczył, że wszyscy ludzie „ujrzą Syna Człowieczego przychodzącego na obłokach nieba z wielką mocą i chwałą” (Mt 24,30). „Gdyż jak błyskawica pojawia się od wschodu i jaśnieje aż na zachód, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego” (Mt 24,27). Towarzyszyć mu będą wszystkie zastępy niebios. Syn Człowieczy przyjdzie „w chwale swojej i wszyscy aniołowie z nim” (Mt 25,31). „I pośle aniołów swoich z wielką trąbą, i zgromadzą wybranych jego...” (Mt 24,31). WB17 197.4
Przy Jego przyjściu sprawiedliwi zmarli zostaną wskrzeszeni, a sprawiedliwi żyjący — przemienieni. Apostoł Paweł powiedział: „Nie wszyscy zaśniemy, ale wszyscy będziemy przemienieni w jednej chwili, w okamgnieniu, na odgłos trąby ostatecznej, bo trąba zabrzmi i umarli wzbudzeni zostaną jako nie skażeni, a my zostaniemy przemienieni. Albowiem to, co skażone, musi przyoblec się w to, co nieskażone, a to co śmiertelne musi przyoblec się w nieśmiertelność” (1 Kor 15,51-53). W liście do Tesaloniczan, po opisaniu przyjścia Pana, apostoł ten stwierdza: „Najpierw powstaną ci, którzy umarli w Chrystusie, potem my, którzy pozostaniemy przy życiu, razem z nimi porwani będziemy w obłokach w powietrze, na spotkanie Pana, i tak zawsze będziemy z Panem” (1 Tes 4,16-17). WB17 197.5
Lud Chrystusa będzie mógł odziedziczyć królestwo dopiero po Jego powrocie. Zbawiciel powiedział: „Ale gdy przyjdzie Syn Człowieczy w chwale swojej i wszyscy aniołowie z nim, wtedy zasiądzie na tronie swej chwały. I będą zgromadzone przed nim wszystkie narody, i odłączy jedne od drugich, jak pasterz odłącza owce od kozłów. I ustawi owce po swojej prawicy, a kozły po lewicy. Wtedy powie król tym po swojej prawicy. Pójdźcie, błogosławieni Ojca mego, odziedziczcie Królestwo, przygotowane dla was od założenia świata” (Mt 25,31-34). Z podanych wyżej tekstów wynika, że przy powtórnym przyjściu Syna Człowieczego zmarli zostaną wzbudzeni nieskazitelni, a żywi przemienieni. Ta wielka przemiana przygotuje ich do odziedziczenia królestwa, bowiem jak stwierdza apostoł Paweł: „Ciało i krew nie mogą dziedziczyć królestwa Bożego ani to, co skażone nie odziedziczy tego, co nieskażone” (1 Kor 15,50). Człowiek w swym obecnym stanie jest śmiertelny i skazitelny. Natomiast królestwo Boże będzie nieskazitelne i trwające wiecznie. Dlatego człowiek w swej obecnej naturze nie może tego królestwa odziedziczyć. Ale gdy przyjdzie Jezus, obdarzy swój lud nieśmiertelnością i wezwie go, aby objął w posiadanie królestwo, którego do tej pory był tylko dziedzicem. WB17 198.1
Te i inne biblijne cytaty dla Millera były wyraźnym dowodem, że wydarzenia, o których ogólnie mniemano, iż będą miały miejsce przed powrotem Chrystusa — jak np. powszechne panowanie pokoju i ustanowienie królestwa Bożego na ziemi — w rzeczywistości nastaną dopiero po Jego powtórnym przyjściu. Dostrzegł ponadto, że wszystkie znaki czasu i stan świata odpowiadają proroczemu opisowi ostatecznych dni. Studiując jedynie Pismo Święte doszedł do wniosku, że czas przeznaczony na istnienie ziemi w jej obecnym stanie zbliża się do końca. WB17 198.2
Inny rodzaj dowodów, które mnie mocno przekonały — powiedział — to chronologia Pisma Świętego (...). Zauważyłem, że przepowiedziane wydarzenia, które wypełniły się w przeszłości, miały miejsce w określonym z góry czasie, sto dwadzieścia lat przed potopem (Rdz 6,3), siedem dni, które go poprzedzały, oraz czterdzieści dni przepowiedzianego deszczu (Rdz 7,4), czterysta lat pobytu potomków Abrahama w obcym kraju (Rdz 15,13), trzy dni w snach podczaszego i piekarza (Rdz 40,12-20), siedem lat we śnie faraona (Rdz 41,28-54), czterdzieści lat na pustyni (Lb 14,34), trzy i pół roku głodu (1 Krl 17,1, por. Łk 4,25), siedemdziesiąt lat niewoli (Jr 25,11), siedem lat we śnie Nebukadnesara (Dn 4,13-16), siedem tygodni, sześćdziesiąt dwa tygodnie i jeden tydzień, co daje razem siedemdziesiąt tygodni przeznaczonych dla Żydów (Dn 9,24-27) — wszystkie te wy-darzenia, mające nastąpić w określonym czasie, były kiedyś jedynie proroctwem, lecz spełniły się zgodnie z przepowiedniami” (Bliss, Memories of William Miller, s. 74-75). WB17 198.3
Dlatego też, gdy studiując Biblię, odnalazł w niej rozmaite okresy czasu, które w jego rozumieniu sięgały aż do powtórnego przyjścia Chrystusa, potraktował je jako „uprzednio wyznaczone czasy”, które Bóg objawił swoim sługom. Mojżesz powiedział: „To, co jest zakryte, należy do Pana Boga naszego, a co jest jawne, do nas i do naszych synów po wieczne czasy” (Pwt 29,28). Pan zaś oświadcza przez proroka Amosa: „Zaiste nie czyni Wszechmogący Pan nic, jeżeli nie objawił swojego planu swoim sługom, prorokom” (Am 3,7). Badacze Słowa Bożego mogą więc z całym spokojem liczyć na to, że w Biblii znajdą dokładnie określony czas najważniejszych wydarzeń, które mają mieć miejsce w historii ludzkości. WB17 198.4
„Byłem całkowicie przekonany — powiedział Miller — że »całe Pismo przez Boga jest na-tchnione i pożyteczne« (2 Tm 3,16), że »nie przychodziło nigdy z woli ludzkiej, lecz wypowiadali je ludzie Boży, natchnieni Duchem Świętym” (2 P 1,21), i że zostało napisane »dla naszego pouczenia (...) abyśmy przez cierpliwość i przez pociechę z Pism nadzieję mieli” (Rz 15,4). Uznałem, że chronologiczne części Biblii należą tak samo do Słowa Bożego i są tak samo warte poważnych badań, jak którekolwiek inne fragmenty Pisma Świętego. Doszedłem więc do wnio-sku, że w moich dążeniach zrozumienia tego, co Bóg w swym miłosierdziu uważał za wskazane oznajmić nam, nie mam prawa pominąć »okresów proroczych«” (tamże, s. 75). WB17 198.5
Proroctwo, które najwyraźniej — jak sądził Miller — określa czas powtórnego przyjścia Chrystusa, znajduje się w Księdze Daniela 8,14: „Aż do wieczora i do poranku dni dwa tysiące trzysta, a będzie oczyszczona świątynia” (wg ks. Wujka). Postępując zgodnie z zasadą, że Pismo Święte jest samo dla siebie interpretatorem, Miller odkrył, że dzień w symbolicznym proroctwie oznacza rok (por. Lb 14,34, Ez 4,6). Zrozumiał, że okres 2300 proroczych dni — dosłownie 2300 lat — sięga daleko poza okres czasu przeznaczonego dla Żydów i dlatego nie może dotyczyć świątyni starego przymierza. Miller podzielał rozpowszechniony pogląd, że w erze chrześcijaństwa świątynią jest ziemia i że oczyszczenie świątyni, przepowiedziane w Księdze Daniela 8,14, symbolizuje oczyszczenie ziemi przez ogień przy powtórnym przyjściu Chrystusa. Wnioskował więc, że gdyby można było znaleźć datę rozpoczęcia się okresu 2300 dni, to łatwo już będzie ustalić czas powrotu Jezusa. W ten sposób poznany zostanie czas wielkiego dokonania — czas, kiedy teraźniejszość z „całą swą pychą i potęgą, wystawnością i próżnością, niezbożnością i uciskiem dojdzie do swego końca”, kiedy przekleństwo „zostanie z ziemi cofnięte, śmierć zniszczona, słudzy Boży, prorocy, święci i wszyscy, którzy się boją Jego imienia nagrodzeni, a ci, którzy niszczą ziemię — zgładzeni” (tamże, s. 76). WB17 199.1
Z nową i większą gorliwością prowadził Miller dalsze studia nad proroctwami, poświęcając dni i noce na zbadanie tego, co teraz wydawało mu się nadzwyczaj ważne i pochłaniające całe jego zainteresowanie. W rozdziale ósmym Księgi Daniela nie mógł znaleźć klucza do odnalezienia początkowej daty owych 2300 dni. Anioł Gabriel, który otrzymał polecenie wyjaśnienia Danielowi widzenia, uczynił to tylko częściowo. Kiedy prorok zobaczył straszliwe prześladowanie, jakie miało spaść na Kościół, utracił siły. Nie mógł więcej znieść i anioł na pewien czas go opuścił. Daniel zemdlał i chorował przez kilka dni. Potem „byłem zaniepokojony widzeniem — powiedział — i nie rozumiałem go” (Dn 8,27). WB17 199.2
Jednak Bóg rozkazał swemu posłańcowi: „Wyjaśnij mu to widzenie”. Rozkaz musiał być wykonany. Anioł wrócił więc do Daniela i powiedział: „Danielu, oto wyszedłem, aby ci dać jasne zrozumienie (...) uważaj więc na słowo i zrozum widzenie!” (Dn 8,16; 9,22-23). W widzeniu zapisanym w rozdziale ósmym nie był wyjaśniony jeden bardzo ważny problem, mianowicie okres 2300 dni, dlatego anioł, podejmując przerwane wyjaśnianie, zatrzymał się przede wszystkim na tej sprawie. WB17 199.3
„Siedemdziesiąt tygodni zamierzono ludowi twemu i miastu twemu świętemu (...). Przetoż wiedz a zrozumiej, że od wyjścia słowa o przywróceniu i zbudowaniu Jeruzalem aż do Mesjasza wodza będzie tygodni siedem, potem tygodni sześćdziesiąt i dwa, gdy znowu zbudowana będzie ulica i przekopanie, a te czasy będą bardzo trudne. A po onych sześćdziesięciu i dwóch tygodniach zabity będzie Mesjasz, wszakże mu to nic nie zaszkodzi (...). Wszakże zmocni przymierze wielom ich w tygodniu ostatnim, a w połowie onego tygodnia uczyni koniec ofierze palonej i ofierze śniednej” (Dn 9,24-27 BG). WB17 199.4
Anioł został posłany do Daniela w wyraźnym celu wytłumaczenia mu tego, co w widzeniu z ósmego rozdziału nie zostało wyjaśnione, a mianowicie wypowiedzi dotyczącej czasu. „Aż do wieczora i do poranku dni dwa tysiące trzysta, a będzie oczyszczona świątynia”. Po wezwaniu Daniela, by uważał na słowo i rozumiał widzenie, anioł powiedział: „Siedemdziesiąt tygodni zamierzono ludowi twemu i miastu twemu świętemu”. Słowo przetłumaczone tutaj „zamierzono” oznacza dosłownie „odcięto” lub „oddzielono”. Anioł objaśnia, że siedemdziesiąt tygodni, a więc 490 lat będzie odcięte jako przeznaczone dla Żydów. Ale od czego miały być one odcięte? Ponieważ 2300 dni były jedynym okresem czasu wymienionym w rozdziale ósmym, zatem owe 70 tygodni musiały być odcięte od tego właśnie okresu, stanowią więc część 2300 dni i oba okresy muszą mieć wspólny początek. Według stwierdzenia anioła 70 tygodni miało rozpocząć się z chwilą wydania rozkazu o odbudowie Jerozolimy. Gdyby udało się znaleźć datę wydania tego rozporządzenia, można by wtedy określić datę rozpoczęcia się wielkiego cyklu 2300 dni. WB17 199.5
Dekret ten opisany jest w Księdze Ezdrasza (7,12-26). W ostatecznej formie został on wydany przez Artakserksesa w roku 457 przed Chr. W Księdze Ezdrasza 6,14 powiedziane jest jednak, że dom Pana w Jerozolimie zbudowano „według (...) zarządzenia królów perskich Cyrusa, Dariusza i Artakserksesa”. Ci trzej królowie wydali trzy dekrety z tym, że drugi stanowił potwierdzenie pierwszego, a trzeci uzupełnienie dwóch poprzednich. Ten ostatni był zatem najpełniejszą formą dekretu potrzebną dla określenia w proroctwie początku 2300 dni. Jeżeli rok 457 przed Chr. — rok ukazania się dekretu o odbudowie Jerozolimy w swym ostatecznym brzmieniu — przyjmiemy za czas wydania rozporządzenia, okaże się, że każdy szczegół przepowiedni, dotyczący siedemdziesięciu tygodni, znalazł w historii swe wypełnienie. WB17 200.1
„Od wyjścia słowa o przywróceniu i zbudowaniu Jeruzalem aż do Mesjasza wodza będzie tygodni siedem, potem tygodni sześćdziesiąt i dwa” — a więc razem 69 tygodni, czyli 483 lata. Dekret Artakserksesa zaczął obowiązywać na jesieni 457 roku przed Chr. Licząc od tego czasu, okres 483 lat kończy się jesienią roku 27 po Chr. Przepowiednia spełnia się właśnie w tym czasie. Słowo „Mesjasz” dosłownie znaczy „namaszczony”. Na jesieni roku 27 Chrystus został ochrzczony przez Jana i namaszczony Duchem Świętym. Apostoł Piotr świadczy, że Jezusa z Nazaretu namaścił Bóg „Duchem Świętym i mocą” (Dz 10,38). Zbawiciel także sam powiedział: „Duch Pański nade mną, przeto namaścił mnie, abym zwiastował ubogim dobrą nowinę” (Łk 4,18). Po przyjęciu chrztu w Jordanie z rąk Jana „przyszedł Jezus do Galilei głosząc ewangelię Bożą i mówiąc: Wypełnił się czas” (Mk 1,14-15). WB17 200.2
„Wszakże wzmocni przymierze wielom ich w tygodniu ostatnim”. Wspomniany tutaj „ty-dzień” jest ostatnim z siedemdziesięciu tygodni. Jest to siedem ostatnich lat z okresu prze-znaczonego specjalnie dla Żydów. Gdy apostołowie wyszli rozgłaszać radosną wieść o królestwie, polecenie Zbawiciela brzmiało: „Na drogę pogan nie wkraczajcie i do miasta Samarytan nie wchodźcie. Ale raczej idźcie do owiec, które zginęły z domu Izraela” (Mt 10,5-6). WB17 200.3
„W połowie tygodnia zniesie ofiary krwawe i z pokarmów”. W roku 31 po Chr., tzn. w trzy i pół roku po chrzcie, Pan został ukrzyżowany. Wielka ofiara, złożona na Golgocie, zakończyła starotestamentowy system ofiarniczy, który przez cztery tysiące lat wskazywał na Baranka Bożego. Symbol znalazł swe urzeczywistnienie i składanie wszelkich innych ofiar miało się zakończyć. WB17 200.4
Siedemdziesiąt tygodni, czyli 490 lat przeznaczonych specjalnie dla Żydów, skończyło się w 34 roku po Chr. W tym czasie naród izraelski przypieczętował swe odrzucenie ewangelii wyrokiem Sanhedrynu nakazującym ukamienowanie Szczepana i prześladowanie wyznawców Chrystusa. Od tego momentu wieść o zbawieniu, ograniczona dotąd do narodu wybranego, zaczęła być głoszona całemu światu. Uczniowie, których prześladowanie zmusiło do ucieczki z Jerozolimy, „szli z miejsca na miejsce i zwiastowali dobrą nowinę”. „A Filip dotarł do miasta Samarii i głosił im Chrystusa” (Dz 8,4-5). Piotr, prowadzony przez Boga, przedstawił ewangelię setnikowi w Cezarei, bogobojnemu Korneliuszowi, a gorliwemu Pawłowi, zdobytemu dla wiary w Jezusa, powierzono zadanie zaniesienia radosnej nowiny „daleko do pogan” (Dz 22,21). WB17 200.5
Dotąd wszystkie szczegóły proroctwa wypełniły się nadzwyczaj dokładnie, a początek siedemdziesięciu tygodni ustalono bez żadnych wątpliwości na rok 457 przed Chr., podobnie jak koniec tego okresu na rok 34 po Chr. Znając powyższe daty nietrudno jest ustalić koniec 2300 dni. Gdy siedemdziesiąt tygodni odejmiemy od 2300 dni pozostanie jeszcze 1810 dni. Zatem po zakończeniu 490 dni musi się wypełnić pozostałe 1810. Okres 1810 lat, rozpoczęty w roku 34 po Chr., kończy się w roku 1844. Wobec tego cały okres 2300 dni, opisany w Księdze Daniela 8,14, kończy się w tym właśnie roku. Po upływie tego wielkiego proroczego okresu, według oświadczenia anioła Bożego, świątynia „będzie oczyszczona” (wg ks. Wujka). A więc czas oczyszczenia świątyni, w którym — jak niemal powszechnie wierzono — miało nastąpić powtórne przyjście Chrystusa, był dokładnie podany. WB17 200.6
Miller i jego przyjaciele sądzili początkowo, że 2300 dni skończy się na wiosnę roku 1844, jednak przepowiednia wskazuje na jesień tegoż roku23Fakty historyczne i chronologiczne — związane z proroczymi okresami, o których traktują rozdziały ósmy i dziewiąty Księgi Daniela, łącznie z licznymi dowodami, które wskazują nieomylnie na rok 457 przez Chrystusem jako na właściwy czas, od którego zaczyna się rachunek tych okresów—zostały wyraźnie podkreślone przez wielu badaczy tego proroctwa. Patrz: Stanley Leathes, „Old Testament Prophecy”; W. Goode, „Fulfilled Prophecy”; A. Thom, „Chronology ofProphecy”, s. 26-106, Londyn 1845; Isaak Newton, „Observation upon the Prophecies o f Daniel and the Apocalypse o f St. John”, Londyn 1733, s. 128-143; Uriah Smith, „Thoughts on Daniel and the Revelation”. Na temat daty ukrzyżowania patrz: W. M. Hales, „Analysis o f Chronology”, t. I, s. 94-101, t. III, s. 164-258, Londyn 1820.. Niezrozumienie w tym punkcie przy-czyniło się do tego, że ci, którzy przyjęli wcześniejszą datę powrotu Pana, przeżyli wiele roz-czarowań. Wszystko to jednak nie osłabiło siły dowodu, że 2300 dni kończy się w roku 1844 i że wielkie wydarzenie określone jako oczyszczenie świątyni musi mieć wtedy miejsce. WB17 201.1
Podejmując studia nad Pismem Świętym, aby dowieść, że jest ono objawieniem Boga, Miller nie oczekiwał rezultatów, do jakich doszedł. Sam z trudnością mógł w nie uwierzyć, ale dowody z Biblii były zbyt przekonywające, aby je odrzucić. WB17 201.2
Dwa lata poświęcił na badanie Pisma Świętego, aż w roku 1818 doszedł do stanowczego przekonania, że mniej więcej za dwadzieścia pięć lat Chrystus przyjdzie powtórnie, by zbawić swój lud. „Nie potrzebuję — powiedział Miller — mówić o radości, jaka napełniła moje serce na myśl o tak wspaniałym wydarzeniu, ani o tęsknocie mej duszy do udziału w szczęściu zbawionych. Biblia stała się teraz dla mnie nową księgą. Była to prawdziwa duchowa uczta, wszystko, co było dla mnie niejasne, tajemnicze i niezrozumiałe w jej naukach, zostało rozproszone przez jasne światło, bijące z jej kart. Jakże wspaniała i promienista okazała się prawda! Zniknęły wszystkie sprzeczności i niezgodności, jakie dawniej znajdowałem w Słowie Bożym i choć było jeszcze dużo miejsc, których nie rozumiałem w pełni, to jednak tyle z niego wypłynęło światła dla oświecenia mego uprzednio zaciemnionego umysłu, że badając Pismo Święte, odczuwałem zadowolenie, jakiego nie spodziewałem się znaleźć w studiowaniu jego nauk” (Bliss, s. 76-77). WB17 201.3
„Będąc głęboko przekonanym, że to doniosłe wydarzenie, które przepowiada Pismo Święte, ma wkrótce się spełnić, zadałem sobie pytanie, jaki jest teraz mój obowiązek wobec świata w obliczu dowodów, które mną tak wstrząsnęły” (tamże, s. 81). Miller czuł, że jego obowiązkiem jest przekazanie światła, które otrzymał, innym ludziom. Spodziewał się sprzeciwu ze strony niezbożnych, ale był przekonany, że wszyscy chrześcijanie będą się cieszyć nadzieją spotkania umiłowanego Zbawiciela, którego — jak twierdzą, kochają. Jego jedyną obawą było to, że wielu, z radości bliskiego zbawienia, przyjmie tę naukę bez dostatecznego zbadania Pisma Świętego, aby potwierdzić jej prawdziwość. Dlatego wahał się ją przedstawić, aby — w przypadku gdyby był w błędzie — nie stać się przyczyną zwiedzenia innych. To skłoniło go do powtórnego zbadania popierających jego wnioski dowodów, a także do uważnego rozważenia każdej nasuwającej mu się wątpliwości. Ale wszystkie zastrzeżenia zniknęły w świetle Słowa Bożego jak mgła przed promieniami słońca. Po pięciu latach poświęconych badaniu tego zagadnienia był całkowicie przekonany o słuszności swego stanowiska. WB17 201.4
Z nową siłą powstało w nim teraz poczucie obowiązku podzielenia się z innymi tym, co — jak wierzył — w taki jasny sposób nauczało Pismo Święte. „Kiedy zajmowałem się swoimi sprawami — mówił — stale dźwięczały mi w uszach słowa: »Idź, powiedz światu o grożącym mu niebezpieczeństwie«. Ciągle przypominał mi się tekst z Biblii: »Gdy mówię do bezbożnego: Bezbożniku, na pewno umrzesz — a ty nic nie powiesz, aby odwieść bezbożnego od jego postępowania, wtedy ten bezbożny umrze z powodu swojej winy, lecz jego krwi zażądam od ciebie. Lecz gdy ostrzeżesz bezbożnego, aby się odwrócił od swojego postępowania, a on się nie odwróci od swego postępowania, to umrze z powodu swojej winy, lecz ty uratujesz swoją duszę” (Ez 33,8-9). Czułem, że gdyby niezbożni zostali dostatecznie ostrzeżeni, wielu z nich pokutowałoby, jeżeli natomiast nie będą napomnieni, Bóg może zażądać ode mnie ich krwi” (tamże, s. 92). WB17 201.5
Miller, gdy tylko miał okazję, zaczął głosić swoje poglądy w najbliższym otoczeniu, modląc się, by jakiś duchowny odczuł siłę nowej nauki i sam poświęcił się jej głoszeniu. Nie mógł jednak pozbyć się przeświadczenia, że jego obowiązkiem jest osobiście głosić ostrzeżenie. Bezustannie słyszał słowa: „Idź i powiedz to światu, będę żądał od ciebie krwi innych”. Dziewięć lat czekał z tak obciążonym sumieniem, aż wreszcie w roku 1831 po raz pierwszy przedstawił publicznie podstawy swojej wiary. WB17 202.1
Tak jak Elizeusz został wezwany do porzucenia swoich wołów na roli, aby przyjąć płaszcz na znak poświęcenia go na proroka, tak i Miller został wezwany do opuszczenia swej farmy, aby odkryć ludziom tajemnice Królestwa Bożego. Z drżeniem przystąpił do tego dzieła, krok po kroku wyjaśniając swoim słuchaczom poszczególne okresy prorocze aż do powtórnego przyjścia Chrystusa. Widząc, że w miarę głoszenia jego słowa wywołują szerokie zainteresowanie, zdobywał coraz większą moc i odwagę. WB17 202.2
Miller, gdy tylko miał okazję, zaczął głosić swoje poglądy w najbliższym otoczeniu, modląc się, by jakiś duchowny odczuł siłę nowej nauki i sam poświęcił się jej głoszeniu. Nie mógł jednak pozbyć się przeświadczenia, że jego obowiązkiem jest osobiście głosić ostrzeżenie.
Tylko dzięki usilnym prośbom swych współbraci, w słowach których Miller słyszał głos Boga, dał się nakłonić do publicznego głoszenia swoich poglądów. Miał już pięćdziesiąt lat i nie był przyzwyczajony do publicznych wystąpień. Poza tym czuł się niezdolny do wykonania stojącego przed nim zadania. Ale już od początku jego wysiłki w celu ratowania ludzi okazały się dla nich wielkim błogosławieństwem. Już po pierwszym wykładzie nastąpiło religijne przebudze-nie, bowiem nawróciło się aż trzynaście rodzin (z wyjątkiem dwóch osób). Natychmiast poproszono go, by przemawiał w innym miejscu i prawie wszędzie następowało wskutek jego kazań ożywienie w dziele Bożym. Grzesznicy nawracali się, chrześcijanie bardziej poświęcali się sprawie Bożej, a deiści i niewierzący zaczęli od nowa uznawać prawdy biblijne i religię chrze-ścijańską. Ci, wśród których pracował, oświadczyli: „Przekonał tych, do których inni nie mogli w żaden sposób dotrzeć” (tamże, s. 138). Celem jego głoszenia miało być obudzenie ogółu ludzi do powstrzymania rosnącej fali zeświecczenia i materializmu oraz do większego poświęcenia się sprawom religii. WB17 202.3
Prawie w każdym mieście znajdowały się dziesiątki, a czasem setki ludzi, którzy nawrócili się wskutek jego kazań. W wielu miejscowościach otworzyły się dla niego Kościoły niemalże wszystkich protestanckich wyznań. Miller otrzymywał zaproszenia zwykle od kaznodziejów różnych zborów. Trzymał się zasady niewygłaszania kazań tam, gdzie nie był zaproszony, wkrótce jednak okazało się, że nie był w stanie sprostać nawet połowie próśb, którymi go zasypywano. WB17 202.4
Wielu tych, którzy nie zgadzali się z Millerem co do określonego przez niego czasu drugiego adwentu, było jednak przekonanych o pewności i bliskości powrotu Chrystusa oraz o potrzebie przygotowania się na nie. W kilku wielkich miastach działalność Millera wywołała duże wrażenie na ludziach. Szynkarze rzucali swój handel i zamieniali bary na miejsca spotkań, likwidowano domy gry. Niewierzący, deiści, uniwersaliści (gło szący zbawienie wszystkich bez wyjątku ludzi), a nawet najbardziej zatwardziali wszetecznicy, którzy od lat nie przestąpili progów Kościoła — wszyscy oni zmieniali swe życie. W rozmaitych Kościołach w różnych dzielnicach miasta odbywały się prawie o każdej godzinie dnia zebrania modlitewne. Nawet handlarze i kupcy zbierali się w południe na modlitwę i pieśni pochwalne. Nie było żadnego przesadnego podniecenia ani egzaltacji, panował natomiast uroczysty nastrój. Działalność Millera, podobnie jak i reformatorów, przekonywała bardziej rozum i budziła raczej sumienie, niż pobudzała uczucia. WB17 202.5
W roku 1833 Miller otrzymał od Kościoła baptystów, do którego należał, zezwolenie na wygłaszanie kazań. Wielu kaznodziejów tego Kościoła było przychylnie nastawionych do jego działalności i dzięki temu Miller mógł kontynuować swą misję. Bezustannie więc jeździł i wygłaszał kazania, chociaż jego osobista praca ograniczała się tylko do Nowej Anglii i stanów środkowych. Przez długie lata wszelkie koszty pokrywał z własnej kieszeni, a i później nie otrzymywał tyle, aby zapłacić z tego za podróże do miejscowości, gdzie go zapraszano. Jego publiczna praca nie przynosiła mu więc żadnych zysków, przeciwnie, poważnie obciążyła jego majątek, który znacznie zmalał w tym okresie jego życia. Miller był ojcem licznej rodziny, ale ponieważ wszyscy jej członkowie byli oszczędni i pracowici, gospodarstwo wystarczało na ich i jego utrzymanie. WB17 203.1
W roku 1833, dwa lata po rozpoczęciu przez Millera publicznego przedstawiania dowodów na bliskie przyjście Chrystusa, pojawił się ostatni znak Jego powrotu. Jezus powiedział: „Gwiazdy spadać będą z nieba” (Mt 24,29). Jan zaś, gdy w widzeniu ujrzał wydarzenia zapowiadające dzień Pański, oświadczył: „I gwiazdy niebieskie spadły na ziemię, podobnie jak drzewo figowe zrzuca figi swoje, gdy wiatr gwałtowny nim potrząśnie” (Ap 6,13). Przepowiednia ta znalazła imponujące i sugestywne wypełnienie w deszczu meteorytów, jaki miał miejsce w dniu 13 listopada 1833 roku. Było to najrozleglejsze w swym zasięgu i najdziwniejsze spadanie gwiazd, jakie kiedykolwiek zanotowano. „Cały firmament nad Stanami Zjednoczonymi pozostawał przez wiele godzin w ognistym poruszeniu. Nigdy jeszcze od czasu pierwszych osiedleńców w tym kraju, nie było takiego zjawiska na niebie, któremu jedna część ludności przyglądała się z wielkim podziwem, a druga z nie mniejszym przerażeniem i trwogą”. „Wzniosłość i budzące lęk piękno tego widoku do dziś pozostaje w pamięci wielu (...). Nigdy jeszcze nie padał na ziemię tak gęsty deszcz, jak wówczas owe meteoryty, na wschodzie i zachodzie, na południu i północy, wszędzie było je widać. Jednym słowem wydawało się, że całe niebo jest w ruchu. Widowisko, jak je opisał prof. Sillman w swym „Dzienniku”, było widoczne w całej Północnej Ameryce (...). Przy całkowicie spokojnym i bezchmurnym niebie, od godziny drugiej w nocy do białego rana trwała nieprzerwana gra świecących oślepiająco ciał niebieskich” (R. M. Devens, American Progress, or The Great Events of the Graetest Century, 28,1-5). WB17 203.2
„Żaden język nie jest w stanie oddać okazałości tego wspaniałego widowiska (...) nikt, kto tego nie widział, nie potrafi sobie wyobrazić panującego wtedy blasku. Zdawało się, że wszystkie gwiazdy zebrały się w jednym punkcie nieba niedaleko zenitu i stamtąd, z szybkością błyskawicy rozpryskiwały się na wszystkie strony. Ich ilość nie malała. Tysiące mknęły drogą, po której biegły już tysiące innych, jak gdyby zostały stworzone specjalnie na tę okazję” (F. Reed, w: Christian Advocate and Journal, 13 XII 1833). „Nie można było zobaczyć lepszej ilustracji drzewa figowego, zrzucającego swoje figi, gdy nim wstrząsa gwałtowny wiatr” („The Old Countryman”, w portlandzkim Evening Advertiser, 26 listopada 1833). WB17 203.3
William Miller posiadał dużą siłę umysłu pogłę-bioną przez rozmyślania i studia. Połączył te zdolności z mądrością nieba, uzyskaną przez duchowe obcowanie zjej Zródłem.
W nowojorskim „Journal of Commerce” z dnia 14 XI 1833 roku ukazał się długi artykuł na temat tego dziwnego zjawiska. Padło w nim między innymi zdanie: „Przypuszczam, że żaden filozof ani uczony nie donosił ani nie zanotował kiedykolwiek takiego zjawiska jak to, które wydarzyło się wczorajszego ranka. 1800 lat temu przepowiedział je dokładnie prorok; zadajmy sobie tylko trud i chciejmy to proroctwo pojąć (...) jedynie w sensie dosłownym”. WB17 204.1
W ten sposób ukazał się ostatni ze znaków powtórnego przyjścia Chrystusa, o których Zbawiciel powiedział do uczniów: „Tak i wy, gdy ujrzycie to wszystko, wiedzcie, że blisko jest, tuż u drzwi” (Mt 24,33). Następnymi wydarzeniami, które Jan oglądał po tych znakach, było zniknięcie nieba, „jak niknie zwój, który się zwija”, trzęsienie ziemi, poruszenie się ze swych miejsc wszystkich gór i wysp oraz wysiłki niepobożnych, by ukryć się przed obliczem Syna Człowieczego (por. Ap 6,12-17). WB17 204.2
Wielu z tych, którzy byli naocznymi świadkami spadania gwiazd, potraktowało to wydarzenie jako zapowiedź nadchodzącego sądu, jako „straszny symbol, pewny zwiastun i łaskawy znak tego wielkiego i strasznego dnia” („The Old Countryman” w portlandzkim Evening Adveniser, 26 listopada 1833). W ten sposób uwaga ludzi została skierowana na wypełnienie się proroctwa, a wielu poważnie zaczęło traktować ostrzeżenie dotyczące powtórnego przyjścia Chrystusa. WB17 204.3
W roku 1840 inne znamienne spełnienie się przepowiedni wzbudziło wielkie zainteresowa-nie. Dwa lata wcześniej Josiah Litch, jeden z wybitnych kaznodziejów, którzy głosili o powtórnym przyjściu Chrystusa, opublikował wykład dziewiątego rozdziału Apokalipsy Jana, w którym przepowiedziany jest upadek Imperium Osmańskiego. Wedługjego obliczeń mocarstwo to miało upaść „w roku 1840, w miesiącu sierpniu”. Na kilka dni przed tym wydarzeniem Litch napisał: „Jeżeli przyjmiemy, że pierwszy okres czasu, tzn. 150 lat, wypełnił się dokładnie, nim Konstantyn Deacozes (cesarz bizantyjski) objął tron za zgodą Turcji oraz, że okres 391 lat i 15 dni zaczął się z końcem pierwszego okresu, to cały ten cykl proroczy musi się skończyć 11 sierpnia 1840 roku, kiedy to można oczekiwać, że władza turecka w Konstantynopolu zostanie złamana. Wierzę, że tak właśnie się stanie” (Josiah Litch, w: Signs of the Times & Expositor of Prophecy, 1 VIII 1840). WB17 204.4
Dokładnie w tym czasie Turcja przyjęła przez swych posłów ochronę ze strony wielkich mocarstw Europy, oddając się w ten sposób pod kontrolę narodów chrześcijańskich. Wydarzenie to było dokładnym wypełnieniem się przepowiedni24Po dalsze szczegóły, dotyczące przepowiedzianego upadku Imperium Osmańskiego w sierpniu 1840 roku, odsyłamy do pracy: J. Litch, „The Probability o f the Second Coming of Christ about A.D. 1843”, 1838. Patrz także: J. Litch, „An Address to the Clergy”, 1840 (praca z roku 1841 zawiera dane historyczne na poparcie dokładności i precyzji poprzednich obliczeń okresu proroczego, sięgają cy ch aż do upadku Imperium Osmańskiego). Patrz także: „Advent Shield and Review”, t. I, 1844; J . Litch, w: „Sings o f the Times and Expositor o f Prophecy” (sierpień 1840 roku i 1 II 1841).. Gdy usłyszano o tym fakcie, wielu przekonało się, że zasady wykładu proroctwa, jakie przyjął Miller i jego towarzysze, są właściwe. Stało się to nowym bodźcem dla rozwoju ruchu przebudzenia adwentowego. Ludzie zajmujący wysokie stanowiska w nauce i społeczeństwie przyłączyli się do Millera, aby głosić to poselstwo, toteż od roku 1840 do 1844 dzieło szybko się szerzyło. WB17 205.1
William Miller posiadał dużą siłę umysłu pogłębioną przez rozmyślania i studia. Połączył te zdolności z mądrością nieba, uzyskaną przez duchowe obcowanie z jej Źródłem. Był człowiekiem o wypróbowanych wartościach, budzącym szacunek i uznanie tam, gdziekolwiek cenione były prawość charakteru i zalety moralne. Cechowała go płynąca z serca uprzejmość, związana z chrześcijańską pokorą i siłą panowania nad sobą, był życzliwy i uważny wobec wszystkich, gotowy wysłuchać sądów innych ludzi i rozważyć ich racje. Nie kierując się namiętnościami i porywami uczuć, oceniał wszystkie teorie i nauki według Słowa Bożego. Zdrowy rozsądek, jak również gruntowna znajomość Pisma Świętego pozwalały mu ujawniać wszelkie błędy i oszustwa. WB17 206.1
Mimo to jego działalność natrafiła na zawzięty opór. Podobnie jak w przypadku wcześniejszych reformatorów, prawdy, które głosił, nie były życzliwie przyjmowane przez większość religijnych przywódców. Ponieważ ci nie mogli poprzeć swego stanowiska dowodami z Pisma Świętego, musieli uciekać się do wypowiedzi z nauk ludzkich lub do tradycji ojców Kościoła. Ale Słowo Boże było jedynym świadectwem uznawanym przez głosicieli wiary adwentowej: „Biblia i tylko Biblia” — było ich hasłem. Ponieważ przeciwnicy nie posiadali dowodów z Pisma Świętego, zastąpili je drwinami i szyderstwami. Czas, środki i talenty zaprzęgnięto do oczerniania tych, których jedyną winą było to, że z radością oczekiwali powrotu swego Pana, dążyli do prowadzenia pobożnego życia i napominali innych, by się przygotowali na przyjście Chrystusa. WB17 206.2
Czyniono poważne wysiłki, aby odwrócić umysły ludzi od zagadnienia drugiego adwentu. Badanie proroctw odnoszących się do powrotu Chrystusa oraz końca świata przedstawiono jako coś, czego człowiek powinien się wstydzić i co właściwie jest grzechem. W ten sposób popularni wśród ludzi duchowni podkopywali wiarę w Słowo Boże. Ich nauki osłabiały wiarę ludzi i wielu czuło się usprawiedliwionych w postępowaniu kierowanym niezbożnymi żądzami. Potem zaś ci, którzy byli przyczyną zła, przypisywali je adwentystom. WB17 206.3
Pomimo że nazwisko Millera przyciągało tłumy mądrych i uważnych słuchaczy, to jednak w prasie religijnej nie wspominano o nim zbyt często, chyba że go ośmieszano lub oskarżano. Sędziwy mężczyzna, który porzucił wygody domowego ogniska i na własny koszt jeździł od miasta do miasta, z miejsca na miejsce, by w nieustającym trudzie zwiastować światu uroczyste ostrzeżenie przed nadchodzącym sądem, był szyderczo oskarżany jako fanatyk, kłamca i sprytny oszust. WB17 206.4
Rzucanie obelg na Millera, lżenie go wyzwiskami czy oczernianie wywoływało protest oburzenia nawet w prasie świeckiej. „Lekkomyślne i kpiarskie traktowanie sprawy o tak wielkiej doniosłości i brzemiennych skutkach — oświadczali ludzie poważni — to nie tylko urażanie uczuć jej propagatorów i obrońców, ale także ośmieszanie dnia sądu, drwienie z samego Boga i lekceważenie grozy Jego sądowego trybunału” (Bliss, s. 183). WB17 206.5
Faktyczny sprawca tego zła starał się nie tylko przeciwdziałać poselstwu o drugim adwencie, lecz także zniszczyć samego posłańca. Miller wykorzystywał prawdy biblijne do otwartego ganienia ludzkich grzechów i niepokojenia ich uśpionych w samozadowoleniu sumień. Nic więc dziwnego, że jego szczere i trafne, a jednocześnie ostre słowa rodziły wrogość. Jawny sprzeciw członków Kościołów ośmielał niższe warstwy ludu do posuwania się jeszcze dalej: wrogowie ułożyli plan pozbawienia go życia, gdy będzie opuszczał miejsce zebrania. Lecz wśród tłumu byli aniołowie, a jeden z nich, przybrawszy postać mężczyzny, uchwycił sługę Bożego za ramię i przeprowadził go przez wzburzony motłoch w bezpieczne miejsce. Jego dzieło nie skończyło się jeszcze. Szatanowi i jego posłańcom nie udało się zrealizować swych celów. WB17 206.6
Pomimo opozycji wrogów ruch przebudzenia adwentowego zataczał coraz szersze kręgi. Liczba nowo nawróconych, początkowo rzędu dziesiątek lub setek, wynosiła teraz tysiące. Kościoły tolerowały wierzących, którzy przyjęli nauki Millera, ale po pewnym czasie także przeciwko nim powstał duch wrogości i zaczęto coraz powszechniej stosować sankcje wobec osób podzielających jego poglądy. Widząc to Miller zwrócił się w swym piśmie do chrześcijan wszystkich wyznań, prosząc, by ci, którzy uważają jego nauki za fałszywe, udowodnili mu błędy na podstawie Pisma Świętego. WB17 207.1
„Czy wierzymy — pisał — w coś, co nie jest nakazane przez Słowo Boże, które, jak sami przyznajecie, jest regułą i to jedyną regułą naszej wiary i życia? Co uczyniliśmy, że ściągnęliśmy na siebie tyle jadowitych oskarżeń z ambon i prasy i daliśmy wam powód do wykluczenia nas (adwentystów) z waszych Kościołów? Jeżeli błądzimy, proszę wskażcie nam, w czym leży ten błąd, udowodnijcie na podstawie Pisma Świętego, że się mylimy. Już dosyć z nas drwiono, ale to nie może przekonać nas, że błądzimy; jedynie Słowo Boże może zmienić nasze poglądy. Wnioski wyciągaliśmy z modlitwą i głębokim zastanowieniem, ponieważ dowody znajdowaliśmy w Piśmie Świętym (tamże, s. 250.252). WB17 207.2
Ostrzeżenia, jakie Bóg posyłał światu przez swych ziemskich współpracowników, spotykały się w ciągu wszystkich wieków z jednakową niewiarą i wrogością. Kiedy nieprawość przedpotopowych ludzi zmusiła Boga do zniszczenia ziemi wodami potopu, najpierw oznajmił On ludziom swój zamiar, aby świat miał możność odwrócenia się od złych dróg. Przez sto dwadzieścia lat mieszkańcy ziemi słyszeli napominania do pokuty i ostrzeżenie, że w przeciwnym wypadku Bóg objawi swój gniew niszcząc ich. Niestety, poselstwo niebios było dla nich tylko bajką, której w ogóle nie wierzyli. Rozzuchwaleni w swej niezbożności, szydzili z posła Bożego, wzgardzili jego prośbami i oskarżali go nawet o zarozumiałość. „Jak śmie jeden marny człowiek występować przeciwko wielkim umysłom świata? Jeśli poselstwo Noego jest prawdą, dlaczego cały świat nie dostrzegł go i nie uwierzył mu? Przywidzenia jednego starca przeciwko mądrości tysięcy!” Nie chcieli uwierzyć ostrzeżeniu, nie szukali też schronienia w arce. WB17 207.3
Szydercy wskazywali na zjawiska natury — na niezmienną kolejność pór roku, na błękitne niebo, które nigdy jeszcze nie zesłało deszczu, na zielone pola i łąki zraszane nocną rosą — i pytali: „czyż nie opowiada on bajek?” Pogardliwie nazwali głosiciela sprawiedliwości szalonym fantastą i nadal oddawali się swawolnym rozrywkom brnąc w bagno grzechu nawet głębiej niż poprzednio. Ale ich niedowierzanie nie powstrzymało przepowiedzianego wydarzenia. Bóg długo znosił nieprawość ludzi, dając im wiele okazji do pokuty, lecz w wyznaczonym czasie Jego wyroki spadły na gardzących łaską nieba. WB17 207.4
Chrystus powiedział, że przed Jego powtórnym przyjściem będzie na ziemi podobna sytuacja. Tak jak za czasów Noego ludzie „nie spostrzegli się, że nastał potop i zmiótł wszystkich, tak będzie i z przyjściem Syna Człowieczego” (Mt 24,39). Kiedy wyznawcy Boga złączą się ze światem, żyjąc podobnie, jak on żyje, gdy ziemski przepych wkradnie się do Kościoła, gdy ludzie wciąż będą bić w weselne dzwony i oczekiwać wielu lat doczesnej pomyślności, wtedy nieoczekiwanie — jak piorun z nieba — przyjdzie kres wspaniałych marzeń i złudnych nadziei. WB17 207.5
Tak jak Bóg wysłał kiedyś swojego sługę, aby ostrzegł świat przed nadchodzącym potopem, tak obecnie wysyła swych wybranych posłów, aby zawiadomili ludzi o bliskoŚci sądu ostatecznego. I tak jak żyjący za czasów Noego drwili z przepowiedni głosiciela sprawiedliwości, tak za czasów Millera wielu — a nawet ci, którzy uważali się za wyznawców Chrystusa — szydziło z danego im ostrzeżenia. WB17 207.6
Dlaczego nauka i głoszenie o powtórnym przyjściu Chrystusa były tak wrogo przyjmowane w Kościołach? Otóż dla niesprawiedliwych przyjście Pana łączy się z nieszczęściem i zniszczeniem, natomiast dla sprawiedliwych — z radością i nadzieją. Ta wielka prawda przez wszystkie stulecia była pociechą dla tych, którzy są wierni Bogu. Dlaczego więc stała się — podobnie jak jej Twórca — kamieniem obrazy dla wyznawców Chrystusa? Przecież sam Zbawiciel dał swoim uczniom obietnicę: „A jeśli pójdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę znowu i wezmę was do siebie” (J 14,3). Przewidując poczucie osamotnienia i smutek swych naśladowców, współczujący Jezus polecił aniołom pocieszyć ich zapewnieniem, że powróci taki sam i tak, jak wstąpił do nieba. Gdy uczniowie bacznie wpatrywali się w firmament, by ostatni raz spojrzeć na Tego, którego tak bardzo kochali, nagle usłyszeli słowa: „Mężowie galilejscy, czemu stoicie, patrząc w niebo? Ten Jezus, który od was został wzięty w górę do nieba, tak przyjdzie, jak go widzieliście idącego do nieba” (Dz 1,11). Słowa aniołów obudziły w nich nową nadzieję. „Wrócili do Jerozolimy z wielką radością i byli zawsze w świątyni, chwaląc Boga” (Łk 24,52-53). Nie cieszyli się z tego, że Jezus odszedł od nich i że zostali sami w walce z pokusami świata i próbami, lecz z obietnicy anioła, że ich Pan przyjdzie powtórnie. WB17 208.1
Zwiastowanie drugiego adwentu powinno być, jak wówczas kiedy aniołowie przynieśli wieść pasterzom w Betlejem, poselstwem wielkiej radości. Wszyscy ci, którzy prawdziwie miłują Zbawiciela, muszą z radością przyjąć poselstwo oparte na Słowie Bożym, że Ten, w którym mają nadzieję na życie wieczne, przyjdzie znowu, ale nie jak za pierwszym razem, aby być wyszydzonym, wzgardzonym i odrzuconym, lecz w mocy i chwale, by zbawić swój lud. Natomiast wszyscy nie miłujący Zbawiciela, pragną, aby On nie wracał i nie ma bardziej widocznego dowodu na to, że Kościoły odstąpiły od Boga, jak rozdrażnienie i niechęć, wywołane przez to zesłane z nieba poselstwo. WB17 208.2
Ci, którzy przyjęli naukę o powtórnym przyjściu Chrystusa, uznali także konieczność pokuty i ukorzenia się przed Bogiem. Wielu przez długi czas wahało się między Chrystusem a światem, lecz teraz poczuli, że przyszła chwila zdecydowanego wyboru. „To, co dotyczy wieczności, stało się dla nich rzeczywistością. Niebo zbliżyło się do nich i poczuli się winnymi przed Bogiem” (Bliss, s. 146). Chrześcijanie budzili się do nowego duchowego życia. Pojęli, że czas jest krótki, że szybko muszą uczynić dla bliźnich to, co powinni. Wszystko, co doczesne, zeszło na drugi plan, wydawało się, że wieczność stoi przed nimi otworem. Ludzie stracili z oczu ziemskie rzeczy, myśląc jedynie o tym, co wieczne i nieśmiertelne. Duch Boży spoczął na nich i dodał mocy ich wezwaniom skierowanym do współbraci i grzeszników, by przygotowali się na dzień Pański. Ciche świadectwo ich codziennego życia było bezustannym wyrzutem dla po-grążonych w formalizmie i nieuświęconych członków Kościoła. Lecz ci nie chcieli, aby im prze-szkadzano w pogoni za przyjemnościami, bogactwem i dążeniem do świeckich zaszczytów. Stąd właśnie brała się wrogość do prawdy adwentowej i jej głosicieli. WB17 208.3
Ponieważ argumenty znajdujące się w proroctwach były nie do pokonania, przeciwnicy starali się odwieść ludzi od badania ich głosząc, że proroctwa te są zapieczętowane. W ten sposób protestanci poszli w ślady swoich rzymskich braci, przy czym Kościół katolicki zabraniał w ogóle czytania Biblii25Jeż e li chodzi o postawę Kościoła Katolickiego wobec Biblii i je j rozpowszechnienia wśród laikatu w języku przez niego używanym, to należy sięgnać do: „The Catholic Encyclopaedia”, hasło „Bible”; G. T. Fisher, „The Reformation”, 1873, s. 530-532. Patrz także: J. Gibbons, „The Faith o f Our Fathers”, wyd. IXL, 1897, s. 98-117; J. Dowlings, „History o f Romanism”, t. VII.IX, 1871, s. 491-496.621-625; L. F. Bungener, „History o f the Council o f Trent”, s. 101-110, wyd. II, Edynburg 1853; G. H. Putnam, „Books and Their Makers during the Middle Ages”, t. I., podczas gdy Kościoły protestanckie twierdziły, że ważne części Słowa Bożego, a mianowicie te, które zawierają prawdy przeznaczone dla naszych czasów, nie mogą być zrozumiane. WB17 209.1
Duchowni i świeccy oświadczyli, że proroctwa z Księgi Daniela i Apokalipsy Jana są niezrozumiałymi tajemnicami. Chrystus jednak odesłał swoich uczniów do słów proroka Daniela, które dotyczyły wydarzeń mających nastąpić w ich czasach, i powiedział: „Kto czyta, niechaj uważa” (Mt 24,25). Twierdzeniu, że Apokalipsa Jana jest tajemnicą, której nie da się zrozumieć, przeczy już sam jej tytuł: „Objawienie Jezusa Chrystusa, które dał mu Bóg, aby ukazać sługom swoim to, co ma się stać wkrótce (...). Błogosławiony ten, który czyta, i ci, którzy słuchają słów proroctwa i zachowują to, co w nim jest napisane, czas bowiem jest bliski” (Ap 1,1-3). WB17 209.2
Prorok mówi: „Błogosławiony ten, który czyta”. Są tacy, którzy nie chcą czytać, dlatego błogosławieństwo to nie będzie im udzielone: „I ci, którzy słuchają”. Są również tacy, którzy nie chcą słuchać niczego, co dotyczy proroctw. Ci również nie otrzymają błogosławieństwa. „I zachowują to, co w nim jest napisane”. Wielu nie chce brać do serca ostrzeżeń i wskazań zawartych w Apokalipsie Jana. Ci także nie mogą rościć sobie pretensji do obiecanego błogosławieństwa. Wszyscy, którzy wyśmiewają się z treści proroctw i drwią z podanych tam uroczyście symboli, wszyscy, którzy nie chcą zmienić swego życia i przygotować się na przyjście Syna Człowieczego, nie otrzymają błogosławieństwa. WB17 209.3
Jak w obliczu świadectwa Słowa Bożego ludzie ośmielają się nauczać, że Apokalipsa Jana jest tajemnicą leżącą poza zasięgiem ludzkiego rozumu? Przeciwnie, jest ona tajemnicą objawioną, księgą otwartą! Studiowanie jej prowadzi w prostej linii do proroctw Daniela, obie zaś księgi zawierają ważne wskazówki, jakie Bóg udzielił ludziom o wydarzeniach, które będą miały miejsce przy końcu historii świata. WB17 209.4
Janowi pozwolono ujrzeć wstrząsające sceny z doświadczenia Kościoła. Widział sytuację, niebezpieczeństwo, walki i ostateczne zbawienie ludu Bożego. Zapisał ostatnie poselstwa, które miały spowodować żniwa świata: ziarno do spichlerzy nieba, a kąkol do ognia zniszczenia. Objawiono mu ważne rzeczy, przeznaczone szczególnie dla Kościoła czasów ostatecznych, aby ci, którzy porzucą błędy i zwrócą się ku prawdzie, zostali pouczeni o grożącym im niebezpieczeństwie i czekających na nich walkach. Wszyscy mogą się więc dowiedzieć o przyszłych wydarzeniach na ziemi. WB17 209.5
Skąd zatem bierze się taka wielka nieznajomość tej ważnej księgi Pisma Świętego? Skąd ta powszechna niechęć do badania jego nauk? Jest to skutek dobrze przemyślanych starań księcia ciemności, który chce ukryć przed ludźmi to, co demaskuje jego zwiedzenia. Z tego właśnie powodu Jezus, przewidziawszy wrogość skierowaną przeciwko studiowaniu Apokalipsy Jana, udziela błogosławieństwa wszystkim, którzy czytają, słuchają i przestrzegają słów tego proroctwa. WB17 209.6