Tajemnicze zniknięcie Lutra wywołało zamieszanie w całych Niemczech. Wszędzie dopytywano się o miejsce jego pobytu. Szerzyły się nieprawdopodobne pogłoski. Wielu wierzyło, że reformator został zamordowany. Opłakiwali go nie tylko jawni przyjaciele, lecz także wiele tysięcy cichych zwolenników reformacji. Niektórzy uroczyście ślubowali pomścić jego śmierć. WB17 115.1
Kościół rzymski z przerażeniem spoglądał na rosnące niezadowolenie. Choć zwolennicy papieża początkowo cieszyli się z domniemanej śmierci Lutra, wkrótce jednak ogarnął ich strach przed gniewem ludu. Wrogowie Lutra mieli nawet mniej kłopotu, gdy reformator żył na wolności i odważnie występował przeciwko nim, niż teraz, gdy niespodziewanie zniknął. Wszystkich tych, którzy w nienawiści starali się zgładzić reformatora, ogarnęła trwoga, kiedy ten stał się bezbronnym więźniem. „Pozostaje nam tylko jedna droga ratunku — rzekł jeden z nich — zapalić pochodnie i szukać Lutra po całym świecie, aby oddać go ludowi, który się go domaga” (D’Aubigné, IX,1). Zarządzenie cesarskie okazało się bezsilne. Posłowie papiescy byli oburzeni widząc, że więcej uwagi poświęca się losowi Lutra, niż woli cesarza. WB17 115.2
Wieść, że Luter, choć uwięziony, jest bezpieczny, uspokoiła lud, zwiększając zarazem entuzjazm dla niego. Pisma reformatora zdobywały coraz większą popularność, czytano je z coraz większą gorliwością. Coraz więcej ludzi popierało sprawę bohatera, który sprzeciwił się Rzymowi, broniąc Słowa Bożego. Reformacja stale rosła w siłę. Wszędzie wschodziło ziarno zasiane przez Lutra, a nieobecność reformatora dokonywała więcej niż jego obecność. Współreformatorzy, po zniknięciu wodza, odczuli większą odpowiedzialność za dzieło. Z nową wiarą i nowym zapałem czynili wszystko, co było w ich mocy, by rozpoczęte dzieło nie zostało zaprzepaszczone. WB17 115.3
Lecz szatan też nie próżnował. Próbował — jak to czynił podczas wszystkich innych ruchów reformacyjnych — zwieść lud, podsuwając mu w miejsce prawdziwego dzieła — fałszywe. Jak w pierwszym wieku chrześcijaństwa pojawili się fałszywi chrystusowie, tak w wieku szesnastym zjawili się fałszywi prorocy. WB17 115.4
Niektórzy ludzie, mocno podekscytowani wydarzeniami w świecie religijnym, twierdzili, że otrzymali specjalne objawienie z nieba i rościli sobie dane im jakoby przez Boga prawo do dalszego prowadzenia dzieła reformacji, zaczętego w nieznacznym stopniu przez Lutra. W rzeczywistości tylko niszczyli to, co tamten osiągnął. Odrzucili bowiem najistotniejszą zasadę reformacji, jaką jest uznanie Słowa Bożego za jedyną i ostateczną regułę życia i wiary. Natomiast w miejsce nieomylnej Biblii przyjęli zmienny i niepewny wzorzec—własne uczucia i wrażenia. Odrzucając Pismo Święte, demaskatora błędu i fałszu, ludzie ci otworzyli drogę szatanowi, który mógł według swej woli kontrolować ich umysły. WB17 115.5
Jeden z owych proroków twierdził, że otrzymał pouczenie od anioła Gabriela. Pewien student, który się do niego przyłączył, porzucił studia i oświadczył, że sam Bóg obdarzył go mądrością, aby wykładać Pismo Święte. Inni, którzy z natury byli skłonni do fanatyzmu, także stali się zwolennikami tego fałszywego proroka. Poczynania tych entuzjastów wywołały niemałe zamieszanie. Kazania Lutra wzbudziły w ludziach potrzebę reformy, a teraz niektóre szczere osoby zostały sprowadzone na manowce przez nauki nowych proroków. WB17 115.6
Przywódcy ruchu udali się do Wittenbergii, starając się zmusić Melanchtona i jego współpracowników do przyjęcia ich poglądów. Mówili: „Bóg nas zesłał, byśmy nauczali lud. Prowadzimy poufne rozmowy z Bogiem i znamy przyszłość. Tak więc jesteśmy apostołami i prorokami, przy czym powołujemy się na doktora Lutra” (tamże, IX, 7). WB17 116.1
Reformatorzy byli zakłopotani i zaskoczeni. Nie spotkali się dotąd z czymś takim i nie wiedzieli, co począć. Melanchton powiedział: „Ci ludzie rzeczywiście przejawiają jakiegoś niezwykłego ducha, lecz co to za duch? (...). Z jednej strony nie powinniśmy tłumić Ducha Bożego, ale nie możemy też pozwolić szatanowi, aby nas zwodził” (tamże, IX, 7). WB17 116.2
Rezultaty nowej nauki nie dały na siebie długo czekać. Wielu ludzi skłoniono do lekcewa-żenia, a nawet całkowitego odrzucenia Biblii. Na uniwersytetach powstało zamieszanie. Studenci, pogardzający wszelkimi zakazami, przerywali studia i opuszczali uczelnie. Ludzie, którzy sądzili, że są kompetentni do ożywienia i dalszego kierowania reformacją, doprowadzili ją w rze-czywistości na skraj ruiny. W tej sytuacji wzrosła pewność przedstawicieli papieża; z radością wołali: „Jeszcze tylko jedna walka, a wszystko będzie nasze” (tamże, IX, 7). WB17 116.3
Gdy Luter przebywający w Wartburgu usłyszał, co się dzieje, powiedział z głębokim zaniepokojeniem: „Zawsze obawiałem się, że szatan zada nam ten cios” (tamże, IX, 7). Reformator zrozumiał prawdziwy charakter pseudoproroków i spostrzegł niebezpieczeństwo grożące prawdzie. Nawet sprzeciw papieża i cesarza nie wywołał w nim tak wielkiego zakłopotania i niepokoju, jak obecne trudności. Rzekomi przyjaciele reformacji okazali się jej najbardziej zagorzałymi wrogami. Prawdy, które przynosiły Lutrowi tak wielką radość i pociechę, zostały wykorzystane do siania w Kościele niezgody i zamieszania. WB17 116.4
W dziele odnowy Lutrem kierował Duch Boży i reformator często przechodził samego siebie. Nie miał zamiaru przeprowadzać tak gruntownych przemian, nie pragnął też stanowiska, na którym się znalazł. Był jedynie narzędziem w ręce Nieskończonego. Często jednak obawiał się o rezultaty swej działalności. Pewnego razu powiedział: „Gdybym wiedział, że moja nauka zaszkodzi — a tego uczynić nie może, bo jest to sama ewangelia — choćby jednemu człowiekowi, wolałbym dziesięć razy umrzeć, niż jej nie odwołać” (tamże, IX, 7). WB17 116.5
Sama Wittenberga, centralny ośrodek reformacji, szybko zaczęła ulegać wpływom bezprawia i fanatyzmu. Ten stan nie był wynikiem nauk Lutra, jednak w całych Niemczech wrogowie zrzucali winę właśnie na niego. Z rozgoryczeniem Luter zapytywał: „Czyżby tak miało się zakończyć dzieło reformacji?” (tamże, IX, 7). Kiedy ponownie znalazł się z Bogiem w modlitwie, pokój napełnił jego serce. „Dzieło to jest nie moje — powiedział — ale Twoje, Boże. Nie pozwolisz, aby zostało ono zniszczone przez zabobon i fanatyzm”. Lecz myśl, że w tym decydującym czasie ma być daleko od pola walki, była dla Lutra nie do zniesienia. Zdecydował się więc wrócić do Wittenbergi. WB17 116.6
Nie zwlekając wyruszył w swą niebezpieczną podróż. Był banitą; wrogom wolno było odebrać mu życie, a przyjaciołom zakazano udzielać mu pomocy lub schronienia. Władze cesarskie podjęły przeciwko zwolennikom Lutra najostrzejsze środki, lecz reformator wiedział, że ewangelii grozi niebezpieczeństwo i w imię Boże poszedł odważnie do walki w obronie prawdy. WB17 116.7
W liście do elektora, komunikując mu swój zamiar opuszczenia Wartburga, Luter napisał: „Chcę zawiadomić Waszą Wysokość, że udaję się do Wittenbergi pod dużo większą ochroną, niż ją może zapewnić elektor lub książęta. Nie zamierzam prosić o poparcie ze strony Waszej Wysokości, raczej sam mógłbym jej bronić. Gdybym wiedział, że mnie Wasza Wysokość chce i może chronić, nie udałbym się do Wittenbergi. Tej sprawy nie wygra się mieczem. Sam Bóg musi uczynić wszystko bez pomocy lub współudziału ludzi. Dlatego ten, kto najmocniej wierzy, może zapewnić najlepszą ochronę” (tamże, IX, 8). WB17 116.8
W drugim liście, napisanym już w drodze do Wittenbergi, Luter dodał: „Jestem gotów narazić się na gniew Waszej Wysokości i całego świata, ale czy wittenberczycy nie są moimi owcami? Czy Bóg mi ich nie powierzył i czy nie powinienem, jeśli zajdzie potrzeba, pójść za nich na śmierć? Poza tym obawiam się, że może wybuchnąć w Niemczech powstanie, za pomocą którego Bóg ukarze nasz naród” (tamże, IX, 7). WB17 117.1
Ostrożnie i z pokorą, ale zdecydowanie i stanowczo przystąpił Luter do pracy. „Musimy słowem obalić i zniszczyć to, co zostało ustanowione przemocą. Nie będę używał żadnego przymusu wobec niewiernych czy zabobonnych (...). Nikogo nie należy zmuszać do wiary, bowiem wolność jest jej istotą” (tamże, IX, 8). WB17 117.2
Wkrótce rozniosła się po Wittenberdze wieść, że Luter wrócił i ma wygłosić kazanie. Tłumy ludzi przybyły ze wszystkich stron i zapełniły kościół po brzegi. Reformator wszedł na ambonę i z wielką mądrością oraz delikatnością zaczął nauczać i napominać. Mówiąc na temat poczynań pewnych osób, które użyły siły w celu usunięcia mszy, stwierdził: „Msza jest rzeczą niewłaściwą; Bóg sprzeciwia się jej i powinna być zniesiona. Osobiście pragnąłbym, aby na całym świecie zastąpiono ją wieczerzą Pańską. Jednak nie wolno od niej odciągać nikogo siłą. Musimy tę sprawę złożyć w ręce Boga. Jego Słowo musi działać, a nie my. Może zapytacie, dlaczego? Dlatego że nie mam władzy nad ludzkimi sercami, jak garncarz nad gliną. Mamy prawo mówić, lecz nie mamy prawa działać. My głośmy, reszta zaś należy do Boga. Gdybym użył siły, co zyskałbym? Narzekania, obłudę, powierzchowność, naśladownictwo, ludzkie zwyczaje (...). Nie byłoby natomiast szczerości serca, wiary i miłości. Gdzie tych trzech rzeczy brakuje, brak jest wszystkiego; za nic w świecie nie chciałbym osiągnąć takich rezultatów (...). Bóg więcej zdziała przez swoje Słowo niż wy, ja i cały świat wspólnie. Bóg działa na serce człowieka; jeśli posiądzie serce, zdobyte wszystko... ” WB17 117.3
„Będę głosił, dyskutował i pisał, ale nie będę nikogo zmuszał, bowiem wiara jest dobrowolnym aktem. Zauważcie, jak postępowałem dotychczas: sprzeciwiałem się papieżowi, odpustom i zwolennikom papiestwa, ale bez przemocy i wywoływania zamętu. Przedstawiłem Słowo Boże, głosiłem i pisałem, ale nie czyniłem nic więcej. A kiedy ja spałem (...) słowo, które głosiłem, pokonało papiestwo tak, że ani cesarz, ani książęta nie zadaliby mu takiej rany. A jednak ja nic nie robiłem, to Słowo Boże uczyniło za mnie wszystko. Gdybym chciał użyć siły, prawdopodobnie całe Niemcy tonęłyby teraz we krwi. I co by to dało? Ruinę zarówno ciała, jak i duszy. Dlatego zachowałem spokój i pozwoliłem działać samemu Słowu” (tamże, IX, 8). WB17 117.4
Codziennie przez cały tydzień wygłaszał Luter kazania do uważnie słuchających go tłumów. Słowo Boże przerwało czar fanatycznego podniecenia. Potęga ewangelii sprowadziła otumaniony i podniecony lud z powrotem na drogę prawdy. WB17 117.5
Luter nie chciał walczyć z fanatykami, których dzieło przyniosło tak wielkie zło. Wiedział, że są to ludzie chwiejni, opanowani niekontrolowanymi namiętnościami, którzy twierdząc, że są szczególnie oświeceni światłem z nieba jednocześnie nie mogli znieść najmniejszego sprzeciwu, nie mówiąc już o uprzejmych napomnieniach czy radach. Przypisując sobie najwyższy autorytet, zmuszali każdego do uznania ich poglądów bez żadnych dyskusji. Gdy jednak zażądali spotkania z Lutrem, ten zgodził się na nie i tak skutecznie zdemaskował ich uzurpację, że oszuści natychmiast opuścili Wittenbergę. WB17 117.6
Na pewien czas fanatyzm został zahamowany, ale kilka lat później powrócił z większym natężeniem i straszniejszymi skutkami. O przywódcach tego ruchu Luter pisał: „Dla nich Pismo Święte było martwą literą i wszyscy oni wołali: »Duch! Duch!” Ale ja z pewnością nie pójdę tam, dokąd ich ten duch wiedzie. Niech Bóg w swoim miłosierdziu zachowa mnie od Kościo-ła, w którym nie ma nikogo oprócz świętych. Pragnę przebywać z pokornymi, chorymi i słabymi, którzy znają i odczuwają swoje grzechy, a także stale wołają do Boga z głębokości swych serc, by otrzymać od Niego pocieszenie i wzmocnienie” (tamże, X, 10). WB17 117.7
Jednym z najbardziej aktywnych fanatyków był Tomasz Münzer, człowiek o niepospolitych zdolnościach, który gdyby wykorzystał je właściwie, mógłby uczynić wiele dobrego*Charakterystyka obejmuje jedynie religijne poglądy Tomasza Munzera (przyp. red.).. Nie nauczył się on jednak najważniejszych zasad prawdziwej religii. „Pragnął zreformować świat, a zapomniał, jak to czyni wielu entuzjastów, że reformację powinien rozpocząć od samego siebie” (tamże, IX, 8). Jego ambicją było osiągnąć stanowisko i wpływy; nie chciał być postacią drugoplanową, nawet po Lutrze. Oświadczył, że reformatorzy, zastępując autorytet papieża autorytetem Pisma Świętego, ustanawiają jedynie nową odmianę papiestwa. Twierdził, że jedynie on otrzymał boskie zlecenie dla przeprowadzenia prawdziwej reformy. „Kto posiada tego ducha — mówił Münzer — posiada prawdziwą wiarę, nawet gdyby w swoim życiu nie widział Pisma Świętego” (tamże, X, 10). WB17 118.1
Fanatyczni nauczyciele pozwolili, by kierowały nimi uczucia; każdą myśl i każdy impuls uważali za głos Boży. W konsekwencji doszli do skrajności. Niektórzy spalili nawet swe Biblie, wołając: „Litera zabija, lecz Duch ożywia”. Nauki Münzera odwołujące się do potrzeby przeżycia czegoś niezwykłego zaspokajały ludzką pychę przez wywyższenie ziemskich teorii i opinii ponad Słowo Boże. Jego doktryny były akcentowane przez tysiące ludzi. Münzer po niedługim czasie sprzeciwił się wszelkiemu porządkowi podczas nabożeństw i stwierdził, że posłuszeństwo książętom jest próbą służenia zarówno Bogu jak i diabłu. WB17 118.2
Umysły ludzi, uwolnione już poprzednio od jarzma papieskiego, stawały się także niecierpliwe z powodu zakazów świeckich. Rewolucyjne nauki Münzera, uzurpujące sobie boską aprobatę, zaprowadziły wielu do wyłamania się spod wszelkiej kontroli oraz oddania władzy uprzedzeniom i namiętnościom. Z tego powodu rozgorzały w Niemczech bunty i walki; ziemia poczęła opływać krwią. WB17 118.3
Udręka, jaką Luter przeżywał tak dawno w Erfurcie, powróciła ze zdwojoną siłą teraz, gdy ujrzał on skutki fanatyzmu, które dotknęły reformację. Książęta papiescy oświadczyli, a wielu uwierzyło w to, że bunty są owocem nauk Lutra. Chociaż oskarżenie to było bezpodstawne, zmartwiło jednak reformatora. Nie mógł znieść zniesławienia prawdy przez postawienie jej w jednym szeregu z najbardziej skrajnym fanatyzmem. Z drugiej strony przywódcy buntu znienawidzili Lutra, ponieważ był on nie tylko przeciwny ich naukom i pretensjom do posiadania natchnienia Bożego, lecz także oskarżył ich jako przeciwników władzy świeckiej. W odwecie buntownicy określili Lutra jako podłego oszusta. Wydawało się, że reformator ściągnął na siebie nieprzyjaźń zarówno książąt, jak i ludu. WB17 118.4
Ucieszeni zwolennicy Rzymu sądzili, że będą świadkami szybkiego upadku reformacji. Winili Lutra nawet za błędy, z którymi on sam gorliwie walczył. Fanatyczne ugrupowanie, twierdząc fałszywie, że zostało niesprawiedliwie potraktowane, zyskało sympatię znacznej części społeczeństwa i — jak to często bywa z tymi, którzy stają po stronie zła — zaczęto ich uważać za męczenników. W ten sposób chwalono i litowano się nad tymi, którzy udawali, że są ofiarami nienawiści i ucisku, a w rzeczywistości z całą energią sprzeciwiali się reformacji. Było to dzieło szatana, wywołane tym samym duchem buntu, który po raz pierwszy powstał w niebie. WB17 119.1
Szatan bezustannie stara się omamić i zwieść ludzi, by grzech nazywali sprawiedliwością, a sprawiedliwość grzechem. Jakże wielkie sukcesy odnosi w tej działalności! Jakże często krytykuje się i gani sługi Boże za to, że bez obaw bronią prawdy. Natomiast ludzi, którzy są narzędziem szatana, obsypuje się pochlebstwami i chwali, a nawet traktuje jak męczenników, podczas gdy ci, którzy powinni być szanowani i wspierani za okazywaną wierność Bogu, są osamotnieni, napotykając na podejrzliwość i nieufność. WB17 119.2
Fałszywa pobożność i nieprawdziwe uświęcenie ciągle jeszcze wykonuje swe zwodnicze dzieło. Pod różnymi postaciami reprezentuje tego samego ducha, jak za czasów Lutra i odwraca uwagę ludzi od Pisma Świętego, skłaniając ich do kierowania się raczej własnymi uczuciami i wrażeniami, niż do posłuszeństwa wobec prawa Bożego. Krytykowanie oraz hańbienie czystości i prawdy jest jedną z najskuteczniejszych broni szatana. WB17 119.3
Luter bez lęku bronił ewangelii przed napaściami ze wszystkich stron. Słowo Boże w każdym starciu okazywało się potężną bronią. Słowem tym walczył z uzurpowanym autorytetem papieża i z racjonalistyczną filozofią uczonych. Stał twardy jak skała przeciwko fanatyzmowi pragnącemu sprzymierzyć się z reformacją. WB17 119.4
Każde z tych wrogich ugrupowań na własny sposób odrzucało Pismo Święte, podnosząc ludzką mądrość do rangi źródła wiedzy i prawdy religijnej. Racjonalizm stawiał na najwyższym podium ludzki rozum, czyniąc go kryterium dla religii. Katolicyzm, uważający że jego najwyższy kapłan zajmuje swoje stanowisko głowy Kościoła na zasadzie sukcesji apostolskiej, która jest niezmienna, stwarzał szerokie możliwości powstawania wszelkiego rodzaju błędów i zepsucia, ukrywanych pod płaszczykiem świętości i apostolskiego powołania. Natchnienie, które tak bardzo wywyższył Münzer i jego zwolennicy, nie było niczym innym, jak tylko tworem wyobraźni, a jego wpływ był wywrotowy zarówno w stosunku do władzy ludzkiej, jak i boskiej. Prawdziwe chrześcijaństwo przyjmuje natomiast Słowo Boże jako skarbiec natchnionej prawdy i sprawdzian wszelkiego natchnienia. WB17 119.5
Po powrocie z Wartburga Luter dokończył przekładu Nowego Testamentu i wkrótce naród niemiecki otrzymał ewangelię w swym ojczystym języku. Przekład został przyjęty z wielką radością przez wszystkich miłujących prawdę, natomiast ci, którzy uznawali tradycje Kościoła i przykazania ludzkie, z pogardą go odrzucili. WB17 119.6
Księża zaniepokoili się na myśl, że prosty lud będzie mógł teraz dyskutować z nimi na temat biblijnych nauk i ich niewiedza wyjdzie na jaw. Broń ich przyziemnego rozumowania była bezsilna wobec miecza Ducha Świętego. Rzym na wszelkie sposoby wykorzystywał swą władzę, aby nie dopuścić do szerzenia się Pisma Świętego, ale ani doktryny, ani klątwy, ani nawet tortury nie przyniosły spodziewanego rezultatu. Im bardziej potępiano Biblię i zakazywano jej czytania, tym bardziej naród pragnął poznać jej nauki. Wszyscy umiejący czytać sami studiowali Słowo Boże. Nosili je wszędzie, czytali i uczyli się go na pamięć. Gdy Luter zobaczył, z jaką życzliwością przyjęto Nowy Testament, przystąpił niezwłocznie do przekładu Starego Testamentu, publikując natychmiast gotowe fragmenty. WB17 119.7
Pisma Lutra spotykały się z życzliwością zarówno w miastach, jak i na wsi: „To, co Luter i jego przyjaciele pisali, inni rozpowszechniali w kraju. Zakonnicy, którzy przekonali się o nieprawości ślubów zakonnych i pragnęli zmienić długie życie bezużytecznego lenistwa na życie pełne aktywności, a niestety nie posiadali dostatecznych wiadomości, by głosić Słowo Boże, przemierzali kraj, sprzedając dzieła Lutra i jego przyjaciół. Wkrótce całe Niemcy zaroiły się od tych śmiałych kolporterów” (tamże, IX, 11). WB17 120.1
Z zainteresowaniem badali te pisma ludzie ze wszystkich warstw społecznych — biedni i bogaci, uczeni i niewykształceni. Wieczorami wiejscy nauczyciele czytywali je małym grupom zebranym dokoła płonącego kominka. W rezultacie każdego takiego wysiłku, zawsze kilku ludzi przekonywało się o prawdzie. Przyjmowali oni Słowo Boże z radością, a potem sami głosili radosną nowinę innym. WB17 120.2
Sprawdzały się natchnione słowa: „Wykład słów twoich oświeca, daje rozum prostaczkom” (Ps 119,130). Badanie Pisma Świętego dokonywało poważnych zmian w umysłach i sercach ludzi. Papiestwo nałożyło na swych poddanych żelazne jarzmo; trzymając narody w poniżeniu i niewiedzy. Skrupulatnie pilnowano przestrzegania zabobonnych obrzędów, lecz w tej całej służbie dla Boga serce i rozum nie były wcale zaangażowane. Kazania Lutra, które ukazały jasne prawdy Słowa Bożego i samo Słowo, oddane w ręce prostych ludzi, obudziły drzemiące w nich siły, nie tylko oczyszczając i uszlachetniając ich życie duchowe, lecz także dodając umysłowi polotu i siły. WB17 121.1
Można było spotkać wielu ludzi różnego stanu, jak z Biblią w ręku bronili nauk reformacji. Przedstawiciele papieża, którzy studiowanie Pisma Świętego pozostawiali księżom i zakonnikom, zażądali teraz, by ci występowali przeciwko nowej nauce i obalili jej twierdzenia. Ale zarówno księża, jak i mnisi, nie znający Pisma Świętego ani mocy Bożej, byli całkowicie pokonywani przez tych, których oskarżali o nieuctwo i herezję. „Na nieszczęście — pisał pewien katolik — Luter przekonał swych naśladowców, by nie dawali wiary nikomu i niczemu oprócz Pisma Świętego” (D’Aubigne, IX, 11). Tłumy zbierały się, aby słuchać wspaniałych prawd głoszonych przez ludzi nie posiadających wykształcenia, którzy często skutecznie dyskutowali na ten temat z uczonymi i elokwentnymi teologami. Niewiedza tych wielkich ludzi ujawniała się za każdym razem, gdy ich argumenty napotykały na proste nauki Słowa Bożego. Okazało się, że wieśniacy, żołnierze, kobie-ty, a nawet dzieci byli lepiej obeznani z naukami Biblii, niż duchowni i uczeni doktorzy. WB17 121.2
Różnica między reformatorami a obrońcami papiestwa była widoczna nie tylko w kręgu uczonych, ale i wśród prostego ludu. „Przeciwko obrońcom hierarchii, którzy zaniedbali studiowanie języków i literatury (...) wystąpiła młodzież posiadająca szlachetne umysły, poświęcona nauce, badająca Pismo Święte i zapoznająca się z arcydziełami starożytnego świata. Posiadając aktywny umysł i nieustraszone serce młodzi ludzie szybko przyswoili sobie taki zasób wiadomości, że przez długi czas nikt jej w tym względzie nie mógł prześcignąć. Gdy młodzi obrońcy reformacji spotykali się w dyskusjach z rzymskimi doktorami, atakowali ich tak pewnie i z taką łatwością, że ci stracili pewność siebie, zyskując tylko przy tym powszechną pogardę” (tamże, IX, 11). WB17 121.3
Gdy duchowieństwo rzymskie spostrzegło, że grono jego słuchaczy maleje, wezwało na pomoc władzę świecką, próbując tym sposobem odzyskać wyznawców. Ale naród znalazł w nowej nauce to, co zaspakajało potrzeby ich serc i umysłów i odwrócił się od tych, którzy karmili go bezwartościowym pokarmem zabobonnych obrzędów i ludzkich tradycji. WB17 121.4
Gdy rozpoczęły się prześladowania głosicieli prawdy, pamiętali oni o słowach Chrystusa: „A gdy was prześladować będą w jednym mieście, uciekajcie do drugiego” (Mt 10,23). Światło ewangelii docierało wszędzie. Uciekinierzy zawsze znajdowali jakieś przyjaźnie otworzone drzwi i w miejscu swego pobytu głosili Chrystusa, czasami w kościele, a jeśli zabroniono im tam, to w domach lub pod gołym niebem. Każde miejsce, gdzie słuchano ich, stawało się świątynią, a prawda głoszona z mocą i pewnością, szerzyła się z siłą, której nie można było powstrzymać. WB17 121.5
Na próżno wzywano władzę kościelną i państwową, by położyć kres herezji. Na próżno stosowano więzienia, tortury, ogień i miecz. Chociaż tysiące wierzących poświadczyło swą wiarę krwią, dzieło postępowało wciąż naprzód. Prześladowanie nie hamowało, lecz przyczyniało się do szerzenia prawdy, a fanatyzm, który szatan starał się zmieszać z nią, tym bardziej uwydatniał różnicę między dziełem Bożym a dziełem szatana. WB17 121.6