Loading...
Larger font
Smaller font
Copy
Print
Contents

Seks, cudzołóstwo i rozwód

 - Contents
  • Results
  • Related
  • Featured
No results found for: "".
  • Weighted Relevancy
  • Content Sequence
  • Relevancy
  • Earliest First
  • Latest First
    Larger font
    Smaller font
    Copy
    Print
    Contents

    Rozdział 30 — Asystenci Ellen G. White

    Do W. F. C., 6 września 1895 roku*W. F. C. i Fannie Y. byli zatrudnieni przez autorkę, początkowo w Melbourne, a następnie w Cooranbong w Nowej Południowej Walii. W 1895 roku Ellen G. White i jej personel mieszkali i pracowali w namiotach, ponieważ trwała budowa stałej siedziby szkoły w Sunnyside (przyp. red. amer.). — Tego ranka, gdy wracałam z terenu szkoły, zobaczyłam twojego konia przywiązanego do drzewa przed namiotem zajmowanym przez Fannie Y. Po chwili weszłam do namiotu. Jakaś kobieta z Newcastle i Jessie Israel były z wizytą u Fannie. Ty siedziałeś, pisząc na maszynie. Dlaczego nie pożyczyłeś maszyny i nie zabrałeś jej do namiotu stołówki? Jaki wpływ może wywierać takie postępowanie na umysł młodej dziewczyny przebywającej z wizytą w szkole? Wpływ ten był daleki od korzystnego.SCR 187.2

    Twoja swoboda wobec młodych kobiet jest niewłaściwa, ale przychodzi ci to w tak naturalny sposób i zdarza się tak często, iż nawet się nad tym nie zastanawiasz. Słowo Boże mówi, że masz się trzymać z dala nawet od pozoru zła. Czy to czynisz? Jesteś żonatym mężczyzną — masz żonę i dwóch synów, których zostawiłeś w Ameryce, a już sam ten fakt powinien wystarczyć, bez potrzeby napominania, byś kultywował trzeźwą postawę i ostrożność w kwestii towarzystwa innych osób. (...). Piszę to do ciebie, gdyż zwodzisz Fannie, a ona jest najwyraźniej zupełnie ślepa i zauroczona. (...).SCR 187.3

    Przebywanie w towarzystwie Fannie tak często, jak czyniłeś to w Melbourne, nie tylko miało pozór zła, ale było złem. Podobało ci się to, ale powinieneś był zachować rozeznanie, by zrozumieć, że przez swoje postępowanie zachęcasz innych do naśladownictwa.SCR 188.1

    Udaję się teraz na Tasmanię, a ty i Fannie pozostaniecie w Avondale. Podczas mojej nieobecności będziecie się czuli swobodniej, przebywając razem, gdyż nie będę mogła wam przeszkodzić. Obawiam się, że znieważycie prawdę przez to spoufalanie się ze sobą nawzajem. Zdecydowanie protestuję przeciwko temu. Trzymaj się z daleka od namiotu Fannie, gdyż w przeciwnym razie dojdzie do skandalu. — Letter 17, 1895.SCR 188.2

    Do W. F. C., wrzesień 1895 roku — Od wielu miesięcy Fannie w niewielkim stopniu mi pomaga, nie dlatego, by nie potrafiła, ale dlatego, że jej przebywanie w twoim towarzystwie wypaczyło jej doświadczenie tak, iż nie nadaje się ona do niczego w mojej pracy. (...).SCR 188.3

    Mocno ciąży mi na sercu inna kwestia, mianowicie twoje odwiedziny w namiocie Fannie. Podjęłam decyzję, iż wy dwoje nie możecie pracować razem. Ty jesteś żonatym mężczyzną, ojcem dwojga dzieci. Nawet gdyby twoja żona uzyskała z tobą rozwód, nie miałbyś prawa ponownie się ożenić, zgodnie z tym, jak rozumiem Biblię. (...).SCR 188.4

    Zanim wyjadę, muszę ustalić pewne reguły. Nie ma takiej potrzeby, by W. F. C. zaglądał do namiotu Fannie. Fannie nie pracuje regularnie od pewnego czasu. Przyczyną tego jest w znacznym stopniu jej znajomość z tobą. Wiem, że tak jest, a więc powiadam: Trzymaj się z dala od jej namiotu. Gdy wyjadę, będziesz czuł, że masz świetną okazję, by przebywać w jej towarzystwie, gdy tylko będziesz mógł, więc nie mogę wyjechać, zanim nie ostrzegę cię i nie zobowiążę, byś trzymał się od niej na dystans. Nie życzę sobie, by wstyd spotkał mnie czy naszą wspólnotę wskutek niemądrego i lekkomyślnego zachowania czy niewłaściwych zwyczajów. — Letter 19, 1896.SCR 188.5

    Do Fannie Y., 23 listopada 1895 roku — Rozważałam twój przypadek w związku z W. F. C. i nie mam dla ciebie innej rady poza tą, której już ci udzieliłam. Uważam, że nie masz moralnego prawa poślubić W. F. C., a on nie ma moralnego prawa poślubić ciebie. Opuścił on swoją żonę po tym, jak dopuścił się wobec niej bezczelnej prowokacji. Opuścił tę, którą ślubował przed Bogiem miłować i darzyć opieką po kres życia. Zanim uzyskała ona rozwód, gdy była jeszcze jego żoną, opuścił ją na trzy lata, a potem oddalił się od niej emocjonalnie i skierował swoje uczucia na ciebie. Wdałaś się w znajomość z żonatym mężczyzną, związanym z żoną, z którą ma dwoje dzieci.SCR 188.6

    Nie widzę w Piśmie Świętym ani śladu przyzwolenia na to, byś mogła wyjść za niego za mąż, mimo iż jego żona rozwiodła się z nim. Prowokacja, jakiej dopuścił się wobec niej, oznacza, że rozwód ten był w głównej mierze wynikiem jego postępowania, a więc nie mogę się dopatrzyć powodu, dla którego miałby on prawo okazywać ci zainteresowanie, a ty miałabyś złączyć swój los z nim. Jedno jest pewne. Nie mogę mieć nic wspólnego z żadnym z was dwojga, jeśli podejmiecie taki krok, gdyż patrzę na tę sprawę w świetle faktu, iż Pismo Święte potępia tego rodzaju związek małżeński. Dlatego chcę, byście oboje zrozumieli, że na podstawie światła udzielonego mi przez Boga w przeszłości i obecnie nie mogę zatrudniać żadnego z was dwojga, jeśli podejmiecie takie kroki.SCR 189.1

    Jestem zdumiona, że choćby przez chwilę możesz rozważać taką rzecz i kierować swoje uczucia ku żonatemu mężczyźnie, który opuścił swoją żonę i dzieci w takich okolicznościach. Radzę ci przedstawić szczerze swoje myśli i plany w tej sprawie odpowiedzialnym braciom, abyś od nich otrzymała radę, a oni na podstawie prawa Bożego wykażą ci błąd, w który popadłaś. Oboje złamaliście prawo choćby tym samym, że rozważaliście, iż moglibyście zawrzeć małżeństwo. Powinniście byli odrzucić taką myśl, gdy tylko się pojawiła. — Letter 14, 1895.SCR 189.2

    Do Jamesa Edsona White'a, 9 grudnia 1895 roku — (...). Ale oto ból serca z powodu innych spraw narastał i dawał o sobie znać, wielce nadwyrężając moje siły. Chodzi o poufałość między W. F. C. i [Fannie]. Przedstawiłam im wszystkie niebezpieczeństwa, ale oni odrzucili moje napomnienie. Jednak podczas spotkania w Melbourne Fannie wyznała, że kocha W. F. C., a on kocha ją. Starałam się im przedstawić tę sprawę w rzeczywistym świetle. W. F. C. miał żonę, która niedawno rozwiodła się z nim. Wcześniej jednak on ją opuścił i nie widzieli się przez trzy lata. Fannie powiedziała mi, że modliła się w tej sprawie, wierząc, że jeśli słuszną rzeczą jest, by miała poślubić W. F. C., to jego żona się z nim rozwiedzie. Jakaż ślepota opanowuje tych, którzy schodzą z prostej drogi! Tych dwoje uznało, że mogą się połączyć w małżeństwie i nadal mogą razem pracować w moim dziele. Zarządzanie wszystkimi moimi sprawami miałoby zostać powierzone w jego ręce. Jednak uświadomiłam im, jak bardzo się mylą. Taki krok sprawi, że zostaną natychmiast odseparowani na zawsze od mojej pracy, gdyż W. F. C. nie ma moralnego prawa, by się powtórnie ożenić. — Letter 123a, 1895.SCR 189.3

    Do W. F. C., 9 kwietnia 1896 roku — Jestem bardzo przygnębiona, gdy wspominam to, co się wydarzyło, a Duch Boży przywodzi mi na myśl pewne sprawy. Mam dla ciebie zdecydowane przesłanie, bracie C. Szczególne światło dotyczące ciebie i twojej rodziny zostało mi dane przed dwoma laty. Wtedy ukazano mi, że twoja postawa w życiu domowym była niechrześcijańska. Swoje małżeńskie życie rozpocząłeś od przyjęcia fałszywego dnia odpoczynku, stając pod niewłaściwym sztandarem. Jednak żona pozyskana za cenę porzucenia prawdy nie może przynieść mężczyźnie pokoju ani szczęścia. Bóg został znieważony przez twoje postępowanie w tej sprawie, a Jego prawda została podeptana w prochu.SCR 190.1

    Gdy ze względu na swoją żonę zrezygnowałeś ze świętowania soboty, cieszyła się ona, że odniosła zwycięstwo, a szatan cieszył się wraz z nią. Jednak skoro poślubiła mężczyznę, który był gotowy sprzedać za nią swojego Pana, nie mogła traktować go z szacunkiem, jak żona powinna traktować męża. Gdy wyszła za ciebie w takich okolicznościach, nie rozumiała różnicy między miłością daną z nieba, a miłością ziemską, niepochodzącą od Boga. Człowiek, który jest w stanie porzucić miłość do niebiańskiego Ojca ze względu na swoją żonę, jest także w stanie porzucić żonę dla innej kobiety. Tego rodzaju miłość jest niska, przyziemna i nigdy nie ostoi się w czasie próby.SCR 190.2

    Pan nie zmienia zasad swojego panowania, praw, które rządzą Jego poddanymi na tym świecie i w niebiańskim wszechświecie. Prawo naturalne domaga się przestrzegania. Jednak ty tak usilnie dążyłeś do tego, by pojąć za żonę kobietę, którą wybrałeś, iż obaliłeś wszelkie bariery i złamałeś prawo Boże, rezygnując ze świętowania soboty, a potem zebrałeś to, co posiałeś.SCR 190.3

    Gdy już poślubiłeś swoją żonę, znowu zacząłeś świętować sobotę. Byłby to właściwy krok, gdybyś podjął go szczerze i w bojaźni Pańskiej, zgodnie z tym, co Chrystus powiedział. Zobacz Jana 14,21.23.SCR 190.4

    Jednak zdobyłeś żonę za cenę obietnicy, którą potem złamałeś. Zapłaciłeś za nią wygórowaną cenę, a potem łamiąc dane słowo, dostarczyłeś jej powodu, by była kuszona. W ten sposób szatan uzyskał możliwość zwodzenia jej i przedstawił jej całą tę sytuację w niewłaściwym świetle. Poświęciłeś prawdę i sprzedałeś swoją wierność wobec Boga, by pozyskać żonę, a gdy znowu zacząłeś świętować sobotę, twoje postępowanie wobec żony powinno być zupełnie inne, niż było. Powinieneś był okazać jej całą czułość, cierpliwość i miłość, jakie okazywałeś jej przed ślubem. Jednak ty postępowałeś odwrotnie. Nie zrobiłeś nic, by zachować jej miłość. Nie mogę ci ufać jako chrześcijaninowi i w obecnej sytuacji nie zgodziłabym się, byś został członkiem jakiegokolwiek zboru.SCR 191.1

    Myślałeś, że gdy już się ożenisz, będziesz mógł robić, co ci się spodoba. Wskutek tego twoje małżeńskie życie zostało napełnione goryczą, a twoja żona miała wszelkie powody, by odmówić opuszczenia domu i udania się wraz z tobą do obcego kraju. Twoje fanatyczne poglądy nie świadczyły dobrze o tobie i dały twojej żonie impuls do bardziej stanowczego oporu wobec zasad prawdy.SCR 191.2

    Przez kilka lat przebywałeś poza domem. Takie postępowanie było złem wobec twojej rodziny. Powiedziałeś mi, że nigdy nie zniżysz się do tego, by wrócić. Ale Pan przedstawił mi tę sprawę. Wiem, że nie możesz być w porządku w oczach Boga, póki nie uczynisz wszystkiego, co w twojej mocy, by pojednać się z żoną. Masz do wykonania w swojej rodzinie dzieło, którego nie wolno ci zaniedbać. Powiedziałam ci o tym we wrześniu. Jakiekolwiek stanowisko zajęła twoja żona, jakkolwiek lekkomyślnie i niemądrze postępowała, nie zwalnia cię to z obowiązków ojcowskich wobec twoich dzieci. Powinieneś wrócić do domu i uczynić wszystko, co w twojej mocy, by przerzucić do swojej żony most nad przepaścią, do stworzenia której właśnie ty, rzekomo wierzący w prawdę, w największym stopniu doprowadziłeś.SCR 191.3

    Gdy skierowałeś swoją miłość ku innej kobiecie, złamałeś siódme przykazanie, mimo iż twoja żona uzyskała rozwód. Ale ty zrobiłeś coś znacznie gorszego. Darzyłeś miłością inną kobietę, zanim twoja żona rozwiodła się z tobą. Mówiłeś tej kobiecie:SCR 191.4

    — Jakżeż trudno być związanym z kobietą, której się nie kocha, skoro tu jest ta, którą kocham. Kocham nawet ziemię, po której ona stąpa.SCR 191.5

    Twoje postępowanie w czasie, gdy byłeś moim domownikiem, nie było jawne i szczere. Twój związek z osobą, ku której zwróciłeś swoje uczucia, był oparty na fałszu i zwiedzeniu. Pod płaszczykiem fałszu i udawania realizowałeś swój potajemny plan. Pan ukazał mi te sprawy, a ja starałam się zmienić stan rzeczy, ale ty nie miałeś względu na brzemię ciążące na mej duszy. W tamtym czasie udzielałeś lekcji biblijnych i brałeś istotny udział w działalności kościelnej. Nie pytałeś o moją radę w tej ważnej sprawie. Gdybyś był mnie posłuchał, oszczędziłbyś mi wiele bólu.SCR 192.1

    Gdy udawałam się do Tasmanii, rozmawiałam z tobą na temat twojego swobodnego zachowania w towarzystwie młodych kobiet i powiedziałam ci, że nie chcę cię widzieć wśród moich domowników. Odpowiedziałeś, że zawsze byłeś towarzyski wobec młodych kobiet i nigdy nie przyszło ci do głowy, że może być w tym coś złego. Powiedziałam ci, iż wiem, że w tego rodzaju swobodzie jest zło i że nie czuję się upoważniona do pozostawienia cię wśród moich domowników podczas mojej nieobecności.SCR 192.2

    Gdy powiedziałam ci, że nie możesz zostać z moją rodziną, odpowiedziałeś, że po załatwieniu swoich spraw, co potrwa około tygodnia, możesz wyjechać. Ale ta sprawa odwlekała się albo była przez ciebie celowo zaniedbywana, tak iż załatwiłeś ją dopiero dwa tygodnie przed naszym powrotem z Tasmanii, a potem w lipcu przenieśliśmy się do Cooranbong.SCR 192.3

    Ta rzecz nie może tak trwać. Nie mogę sobie pozwolić na to, by patrzono na mnie tak, jakbym zatrzymywała cię z dala od twojego domu i rodziny. To był błąd, jak sądzę, by przyjmować cię do mojej rodziny. Uczyniłam to, by ci pomóc, ale nie mogę pozwolić, by inni przedstawiali to tak, jakbyśmy uważali cię za człowieka godnego uczestniczyć w świętym dziele, które Pan mi zlecił. Nie mogę pozwolić, by ta sprawa tak wyglądała, gdyż stawia mnie to w złym świetle.SCR 192.4

    Nie mogę pozwolić na to, by wyglądało to tak, iż usprawiedliwiam twój sposób postępowania w twoim małżeńskim życiu. Porzucenie przez ciebie żony i rodziny jest obrazą dla Boga, a ja muszę przedstawić tę kwestię tak, jak wygląda ona w rzeczywistości, przewodniczącemu twojej diecezji, pastorowi Williamsowi. Miałam nadzieję, że gdy zrozumiesz swoje zaślepienie, odczujesz głęboką skruchę z powodu swojego postępowania. Jednak moje doświadczenie w Armadale i brzemię, które tam na mnie spadło, sprawiło mi wielkie cierpienie. Wtedy to pełniej przedstawiono mi sprawy twojego wcześniejszego życia. (...). Sądziłeś, że otrzymasz uwierzytelnienia jako kaznodzieja ewangelii, ale gdyby zostały ci one przyznane, sprawa Boża zostałaby zhańbiona. Przedstawiałeś siebie jako człowieka skrzywdzonego, ale to twoja żona została najbardziej skrzywdzona. Nigdy nie powinna była zostać potraktowana tak, jak została potraktowana. Zachowywałeś się tak wobec twoich dzieci, iż twoja żona nie miała innego wyjścia, jak tylko odsunąć się od ciebie. Jej serce zostało zranione i okaleczone, gdyż nie mogła znieść twojego władczego i dyktatorskiego zachowania wobec twoich dzieci.SCR 192.5

    Gdy dałeś sobie spokój z Fannie, skierowałeś swoje uczucia ku innej kobiecie. To wskazuje, co zrobiłbyś, gdyby tylko nadarzyła się okazja. Okazujesz młodym dziewczętom zainteresowanie i w ten sposób zdobywasz ich miłość, gdyż potrafisz udawać bardzo uprzejmego i miłego. Gdy ukazano mi te sprawy, ogarnął mnie gniew. Nie mogę milczeć i nie będę milczeć w tej kwestii. Doszłam do wniosku, że należy cię zdemaskować jako człowieka pozbawionego zasad. Twoje pojęcie o tym, jakim powinien być chrześcijanin, jest tak dalekie od zasad wyłożonych w Słowie Bożym, iż nie wolno ci powierzyć żadnej odpowiedzialności związanej ze sprawą Bożą. — Letter 18, 1896.SCR 193.1

    Do pastora I. N. Williamsa, przewodniczącego Diecezji Pensylwańskiej [macierzystej diecezji W. F. C.], 12 kwietnia 1896 roku — Byliśmy bardzo zaniepokojeni sytuacją brata W. F. C., który zamierza wrócić do Ameryki w przyszłym miesiącu. Okazywał on skłonność do przebywania w towarzystwie młodych dziewcząt, zachowując się jak niedojrzały chłopiec. Prawie rok temu, zgodnie z sugestią mojego syna, W. C. White'a, zatrudniłam go jako maszynistę piszącego pod dyktando Fannie Y. Jednak wkrótce zaczęłam się niepokoić. Raz po raz otrzymywałam ostrzeżenia. Rozmawiałam z nim sam na sam w kwestii jego swobody i upodobania do towarzystwa młodych kobiet oraz jego frywolnego zachowania, ale on twierdził, że zawsze był towarzyski wobec młodych kobiet i uważał, że nie powoduje to żadnej szkody.SCR 193.2

    Chcieliśmy mu pomóc, bo nie miał pieniędzy i był bardzo ubogo ubrany. Jest to człowiek zdolny i mógł się stać kompetentnym pomocnikiem dla W. C. [White'a] albo moim pracownikiem. Jednak nie śmiałam dłużej pozwalać mu mieszkać u nas.SCR 193.3

    Przywiązał się on do Fannie Y. i sprawa ta rozwijała się w tajemnicy, zanim jeszcze dowiedział się, że jego żona uzyskała rozwód. Gdy ta wiadomość dotarła do niego, przyjął to z wielką ulgą, gdyż jego serce całkowicie odwróciło się od niej. Ale Pan dał mi światło w tej sprawie. Uważam, że wina spoczywa na nim w znacznie większym stopniu niż na jego żonie, zważywszy fakt, iż twierdzi on, że wierzy w świętą prawdę, zaś ona nie wyznaje takiej wiary. Nie był on uprzejmym i czułym mężem. Nie był cierpliwy i wytrwały, ale krytyczny i władczy, gdy tylko jego żona w jakiś sposób naraziła się na jego niezadowolenie. Nie mogę sobie wyobrazić, jak jego żona, mając do czynienia z jego temperamentem i usposobieniem, miałaby się czuć pociągnięta ku prawdzie. Sprzeciwiała się mu, a on nie umiał sobie z tym poradzić, choć swoim postępowaniem to on czynił jej życie znacznie trudniejszym. Nie potrafił cierpliwie znosić sprzeciwu, jak przystało na chrześcijanina. Postąpił źle, opuszczając rodzinę — żonę i dzieci. Przed kilkoma miesiącami dowiedziałam się, że od tamtej pory nie czynił nic, by ich wspierać.SCR 194.1

    Zgodnie z tym, jak sprawy zostały mi przedstawione, najważniejsze dla niego było to, by skierować uczucia ku innej kobiecie, podczas gdy nadal miał żonę, którą ślubował miłować i darzyć opieką po kres życia. Dlaczego opuścił rodzinę, pozostawało dla nas tajemnicą do czasu, gdy ostatnio otrzymałam światło od Boga w tej sprawie.SCR 194.2

    Potrafi on udawać człowieka bardzo sympatycznego i pozyskać zaufanie i przychylność dziewcząt, ale gdy ktoś mu się sprzeciwia, wówczas przejawia takie usposobienie, że jeśli się nie zmieni, to żadna kobieta, wierząca czy niewierząca, nie będzie w stanie spokojnie z nim żyć. Swoim postępowaniem doprowadziłby każdą kobietę do nieszczęścia. Wykazuje on istotny brak umiarkowania w jedzeniu i dlatego też ma tak mało cierpliwości.SCR 194.3

    Czuję, że nadszedł czas, gdy nie powinnam go dłużej zatrudniać w mojej pracy, gdyż Pan raz po raz ostrzega mnie przed jego postępowaniem.SCR 194.4

    Jeśli trzeba, napiszę więcej na ten temat. Proszę, napisz do mnie, podając fakty dotyczące tej rodziny, na ile są ci znane. Pomóż W. F. C., jeśli możesz, uporządkować sprawy i zdjąć tę hańbę z dzieła Bożego. Nawet jeśli jego żona ponownie wyszła za mąż, przecież może on zrobić coś dla swoich dzieci. — Letter 104, 1896.SCR 194.5

    Do braterstwa G. C. Tenneyów, 1 lipca 1897 roku — Współpraca między Fannie Y. i bratem W. F. C. rozpoczęła się podczas zjazdu namiotowego w Melbourne [w styczniu 1894 roku]. Tam zakochała się ona w żonatym mężczyźnie mającym dwoje dzieci. Zdecydowanie zaprzeczyła, by między nią a bratem C. wywiązało się jakieś uczucie. Stojąc przede mną w moim namiocie, oświadczyła, że krążące plotki nie mają nic wspólnego z prawdą. Przez kolejny rok nie nadawała się do pracy i była dla mnie jedynie ciężarem. (...).SCR 195.1

    Borykaliśmy się z romansem między Fannie i W. F. C. podczas zjazdu namiotowego w Armadale. Rozmawiałam z nimi z osobna i powiedziałam im, co Pan ma przeciw nim. Zaprzeczyli, jakoby łączyła ich wzajemna skłonność ku sobie. Ale ja wiedziałam, jak było naprawdę, a Bóg pomógł mi właściwie zadziałać podczas zjazdu. Tuż przed zakończeniem zjazdu Fannie przyszła do mnie i powiedziała:SCR 195.2

    — Ach, siostro White, przychodzę do ciebie jak do matki. Kocham brata C. całym sercem, a moje serce jest teraz złamane. Trzy razy ten kielich błogosławieństwa został mi podany, a następnie odebrany.SCR 195.3

    Potem dziewczyna dodała:SCR 195.4

    — Modliłam się, że jeśli mamy się pobrać, to niech jego żona rozwiedzie się z nim. I rzeczywiście rozwiodła się z nim przed kilkoma tygodniami. Czy nie sądzisz, że Pan wysłuchał mojej modlitwy?SCR 195.5

    Nie odważyłam się rozmawiać z nią, gdyż tamtego wieczoru miałam przemawiać do dużego zgromadzenia. Jeśli siostra Prescott jest w Battle Creek, będzie mogła wam przedstawić szczegóły.SCR 195.6

    Cóż, od teraz nie chcę mieć nic wspólnego z Fannie, choć wcześniej myślałam, by znowu przyjąć ją do pracy. Jednak wkrótce potem, gdy Fannie była w Sydney, napisała do mnie kolejne wyznanie. Już wtedy sądziłam, że nie powinnam jej przyjąć z powrotem, ale Duch Pański spoczął na mnie i powiedział:SCR 195.7

    — Daj jej kolejną szansę.SCR 195.8

    Tak więc postanowiłam, że spotkam się z Fannie i powiem jej, że może wrócić. Tak uczyniłam, a ona przyjechała do mnie na kilka tygodni. Jednak nie była w stanie pracować, więc postanowiła, że pojedzie do domu, do matki, a ja nie próbowałam jej zatrzymywać. — Letter 114, 1897.SCR 195.9

    Larger font
    Smaller font
    Copy
    Print
    Contents